Ta nietypowa sytuacja przytrafiła się załodze śmieciarki pracującą przy ulicy Markowskiej na Pradze-Północ. Podczas próby opróżnienia pojemnika na bioodpady stojącego w jednej z altanek, pracownicy zauważyli w jego wnętrzu... skulonego, prawdopodobnie śpiącego człowieka. Mężczyzna w pojemniku na śmieci. Załoga śmieciarki wezwała służby Cała sytuacja okazała się dla pracowników bardzo stresująca. Nie wiedzieli jak zachować się, dlatego zadzwonili po straż miejską. Natychmiast podjęto interwencję. Już po kilku minutach funkcjonariusze potwierdzili, że mężczyzna żyje, jednak nie mogli go dobudzić i wydostać. Konieczne było położenie pojemnika na boku. Dopiero wtedy strażnicy uwolnili go z pułapki. "Powtarzał , żeby być cicho" Jak relacjonuje straż, od mężczyzny czuć było alkohol. Nie odpowiadał na pytania, "powtarzał tylko bełkotliwie, żeby być cicho". Próby nawiązania rozmowy nie przyniosły rezultatu, więc wezwano pogotowie. Człowiek zachowywał się, jakby był pod wpływem środków psychoaktywnych - miał nienaturalnie zwężone źrenice i robił się agresywny, co skłoniło strażników do założenia mu kajdanek. Funkcjonariusze okryli go kocem termicznym. Po przyjeździe karetki zajęli się nim ratownicy. "Podczas badania nagle zaczął... szczekać" - przekazała straż miejska. Na prośbę ratowników strażnicy nie zdjęli mężczyźnie kajdanek aż do chwili, gdy podane mu leki uspokajające zaczęły działać. Został przewieziony do szpitala.