Zastrzegł, że to dopiero wstępna ocena, bo dane z poszczególnych oddziałów terenowych spłyną do zarządu okręgu po południu. - Dopiero kilka oddziałów terenowych przesłało informacje. Wygląda jednak na to, że większość nauczycieli przystąpiła do strajku. Część palcówek zdecydowała się w ostatniej chwili. W niektórych placówkach część pracowników strajkuje, a część pracuje. Nawet ci, co nie strajkują, rozumieją nasze postulaty i solidaryzują się z nami, tym bardziej, że wszyscy będą korzystać z ewentualnych efektów strajku" - powiedział Wiśniewski. Według dyrektor strajkującej Szkoły Podstawowej nr 190 w Warszawie Barbary Dąbrowskiej, strajk zainteresuje opinię publiczną i zwróci uwagę społeczeństwa na problemy nauczycieli. - Mam nadzieję, że społeczeństwo zwróci uwagę, że my wychowujemy następne pokolenie, które widzi teraz jak traktuje się szkołę, jak bardzo jest ona niedofinansowana. Chcemy ludziom uświadomić, że nauczyciel wcale nie pracuje 18 godzin, które spędza w sali lekcyjnej. Często nauczyciel pracuje ponad 40 godzin. Ponadto nauczyciele dokształcają się, dorabiają po godzinach, a takie udogodnienia jak komputery czy lekcje języków obcych musimy organizować sami, bo ze strony władz oświatowych nie dostajemy pomocy - dodała. Dąbrowska przyznała jednak, że wątpi, aby dzięki strajkowi udało się wywalczyć podwyżki. Jej zdaniem, obecnie dla rządu priorytetowe są inne dziedziny np. rozbudowa . Do strajku nie przystąpili pracownicy warszawskiego LXXVI LO im. Marszałka Józefa Piłsudskiego. Jak powiedziała dyrektor placówki, Bogumiła Nalepska, nauczyciele nie chcieli angażować uczniów w swój spór z władzami. - To prawda, że jesteśmy w trudnej sytuacji i doskonale wiemy, że najbardziej ciężko jest np. młodym nauczycielom, którzy dopiero wchodzą do zawodu. Ale nie można mieszać młodzieży w sprawy dorosłych. To nie byłoby w porządku, że my byśmy strajkowali a oni pozostawieni sami sobie, albo poszliby na wagary, albo siedzieli i nudzili się w klasach - tłumaczyła Nalepska. Jej zdaniem, o poprawę sytuacji w oświacie trzeba raczej walczyć poprzez negocjacje z przedstawicielami rządu i parlamentu. W Szkole Podstawowej nr 127 im. Henryka Sienkiewicza w Warszawie ze strajku zrezygnowano w ostatniej chwili. "Chęć przystąpienia do strajku zadeklarowali prawie wszyscy pracownicy, ale stopniowo rozmyślili się. W końcu zostało tylko kilka osób i podjęliśmy decyzję, że jednak będziemy pracować - powiedziała przewodnicząca szkolnej organizacji ZNP, Bogusława Bościk. Jej zdaniem, nauczyciele wycofali się z decyzji o strajku z obawy przed konsekwencjami przystąpienia do protestu. - Koleżanki dowiedziały się, że lista z nazwiskami strajkujących zostanie przekazana do kuratorium. To spowodowało ich niepewność. Niektóre tłumaczyły, że mają małe dzieci, a nie wiadomo co może im grozić za udział w proteście. Nie bez znaczenia też było to, że wynagrodzenie za te dwie godziny strajku zostałoby im odjęte od pensji. Przy naszych dochodach liczy się każdy grosz - oceniła Bościk.