Do podwarszawskiej posesji wezwano przedstawicieli fundacji Zwierzokracja po tym, jak starsza kobieta trafiła w stanie krytycznym do szpitala. Chodziło o zaopiekowanie się jej kotem. To, co zastali na posesji, wstrząsnęło aktywistami. Na pomoc została wezwana policja, która - jak podaje OTOZ Animals Inspektorat Warszawa - pierwotnie odstąpiła od interwencji. To wtedy do akcji wkroczyły kolejne organizacje zajmujące się zwierzętami i, jak przekazały, na widok wygłodniałych psów, krwi na ścianach i z powodu smrodu padliny wymusiły interwencję służb. Wtedy też dokonano makabrycznego odkrycia w piwnicy kobiety. "Po zejściu do piwnicy doznaliśmy szoku. Mieliśmy wrażenie, że jesteśmy na filmowym planie najgorszego i dobrze przemyślanego horroru... Zwłoki kolejnego zagłodzonego psa leżały pod wiszącymi z sufitu sznurami, które wyglądały jak szubienice. Krew była wszędzie, na ścianach, podłodze. W workach znaleźliśmy nieprawdopodobną ilość kości zwierząt, niewiadomego pochodzenia.. Wyglądało to tak, jakby właścicielka urządziła sobie w piwnicy istną salę tortur lub salę do przeprowadzenia uboju rytualnego, sądząc po ilości krwi. Nie chcemy nawet myśleć, ile zwierząt zginęło w tej piwnicy" - czytamy na facebookowym profilu OTOZ. Z posesji pod opiekę aktywistów i schroniska trafiło dziewięć wygłodzonych psów.