Kobieta nie tylko przyznała się do zamordowania dzieci, ale również powiedziała, że planowała tą zbrodnię od października ubiegłego roku. Przez 10 miesięcy szukała sposobu. Gdy uzyskała od swego lekarza tabletki uspokajające, stwierdziła że taka okazja właśnie się nadarza. Najpierw sukcesywnie podawała lekarstwa dzieciom, a potem, gdy te były już bardzo słabe, udusiła. Zdaniem policjantów popełnia tę zbrodnię pod wpływem załamania nerwowego. Jakie były powody tego załamania - tego do końca nie wiadomo. Nawet policjanci, którzy przesłuchiwali wczoraj kobietę, nie dowiedzieli się, dlaczego tak naprawdę zabiła. - Nic nie wskazywało na kłopoty rodzinne, nie wskazywało na kłopoty materialne. Być może była to jakaś chwila depresji. Wiadomo, że kobieta 10 lat temu próbowała popełnić samobójstwo. Być może miała jakąś utajoną chorobę, jakieś załamanie psychiczne. Nikt tego nie wykrył, bo nic na to nie wskazywało - powiedziała komendant Andrzej Naperty. Dodaje, że być może motyw tej zbrodni poznamy po przesłuchaniu kobiety przez prokuratora. Ostatnie załamania nerwowe kobiety były prawdopodobnie spowodowane tym, że nie radziła sobie ona z dorastającymi synami. Nasza reporterka, Agnieszka Burzyńska rozmawiała z komendantem policji w Piasecznie, Andrzejem Naperty. Siostra dzieciobójczyni, która przyszła wczoraj w odwiedziny, poprosiła sąsiadów o pomoc w otwarciu drzwi. Po wejściu okazało się, że dzieci nie żyją. Leżały w łóżkach przykryte kołdrą, tak jakby spały. Kobieta prawdopodobnie udusiła swoje dzieci około siódmej rano, gdy te jeszcze rzeczywiście spały. Policja wcześniej przypuszczała, że kobieta zabiła dzieci, wrzucając do wanny włączone suszarki. To dlatego, że policjanci po wejściu do mieszkania zauważyli napełnioną wannę i pływającą w niej suszarkę - stąd pierwsze przypuszczenie. Potem jednak okazało się, że to matka w ten sposób próbowała sobie odebrać życie. Nie udało jej się to, bowiem w całym domu nie wytrzymały korki. Na miejscu zbrodnii znaleziono list, w którym kobieta przyznaje, że chce się zabić. Nic jednak, do wczoraj nie wskazywało, że kobieta pragnie zabić również swoje dzieci - 9-latka i 10-latka. Mąż kobiety po opuszczeniu komendy policji nie potrafił wyjaśnić tragedii. - Zbyt duży szok - to jedyne słowa, jakie padły z jego ust. Sąsiedzi mówią o małżeństwie: dobra, porządna i pracowita rodzina. W bloku, w którym mieszkali, nikt nie spodziewał się tragedii. Sąsiedzi są po prostu zszokowani. Jak mówią w mieszkaniu, w którym doszło do tragedii, nigdy nie działo się nic złego: żadnych awantur, żadnej patologii. Jedyne co zaobserwowali ostatnio to, że kobieta rzadziej się odzywała i była coraz smutniejsza.