O taki wyrok wniósł dziś przed sądem sam oskarżony i jego obrońca w ramach dobrowolnego poddania się karze - czyli bez procesu, po przyznaniu się do winy. Wniosek poparł prokurator Marcin Gogacz. Przeciwko były trzy obecne w piątek w sądzie kobiety oszukane przez Konrada K. Jak mówiły, proponowana kara jest za niska, a ponadto zasądzone im pieniądze nie wystarczą na pokrycie bankowych odsetek od kredytów, które wzięły, chcąc pomóc swemu "chłopakowi". Pokrzywdzone zapowiadają apelację. Umawiał się, a potem prosił o pożyczkę 21-letni przed rokiem Konrad K. poznawał starsze od siebie o kilka lat kobiety przez portal randkowy w internecie. Podawał prawdziwe dane, ale pisał, że ma 29 lat i - jak twierdziły w sądzie kobiety - na tyle wyglądał oraz potrafił się tak zachowywać. Konrad K. umawiał się z nimi, a następnie prosił o pożyczkę. Mówił, że potrzebuje pieniędzy na operację ratującą życie choremu ojcu; operacja miała się odbyć w Austrii. Gdy dostawał pieniądze, zapewniał, że je odda. Później para się rozstawała, a Konrad K. poznawał przez internet nową sympatię. Najwięcej pieniędzy mężczyzna wyłudził od dwudziestokilkuletniej agentki mieszkaniowej - było to 93 tys. zł, które kobieta pożyczyła z banku. - Podpisałam z nim umowę, w której zobowiązał się, że będzie spłacał ten kredyt, ale oddał mi jedynie 700 zł - powiedziała. Jak się okazało, w tym samym czasie, gdy Konrad K. wyłudził pieniądze od agentki mieszkaniowej, spotykał się z inną dziewczyną, z którą nawet się zaręczył. Od niej wyciągnął ponad 31 tys. zł. - Jestem taką osobą, że jak ktoś potrzebuje pomocy, to pomagam. Tym bardziej, że chodziło o mojego narzeczonego - mówiła potem dziennikarzom kobieta. Spłacał długi za pieniądze od "sympatii" W listopadzie zeszłego roku sprawą zajęła się policja; Konrad K. został zatrzymany. Okazało się wtedy, że 21-latek jest żonaty i ma dziecko (choć nie mieszkał z rodziną) oraz 27 prawomocnych wyroków w zawieszeniu za drobne kradzieże i wyłudzenia. 30 listopada 2010 r. sąd aresztował podejrzanego, od tego czasu przebywa on za kratami. Ponadto wyszło na jaw, że zatrzymany mieszkał z kolejną kobietą, która akceptowała to, że jej mężczyzna wyłudza pieniądze od swych internetowych "sympatii". Uzyskane kwoty przeznaczał na spłatę wcześniejszych długów i komornicze windykacje. Prokuratura zarzuciła mu oszukanie siedmiu kobiet, od których łącznie pobrał pożyczki na kwotę ponad 243 tys. zł. Oprócz tego zarzucono mu zniszczenie drzwi w mieszkaniu, w którym przebywał z którąś ze swych dziewczyn oraz przywłaszczenie laptopa jednej z nich. - Laptopa wziąłem, bo był mi potrzebny - powiedział w jednym z wyjaśnień przed prokuratorem. I w śledztwie, i przed sądem zapewniał, że chce oddać pożyczone pieniądze. - Oddawałem tyle, ile mogłem - dodawał. Pieniądze przepadły, ale został ukarany Sędzia Leszek Hudała zaakceptował wspólny wniosek oskarżonego i prokuratora o dobrowolne poddanie się karze i wymierzył Konradowi K. 2 lata i 2 miesiące pozbawienia wolności oraz nakazał wyrównanie szkody. - Dziwię się trochę oskarżycielkom, że domagały się kary więzienia bez zawieszenia. W ten sposób tracicie możliwość uzyskania od niego jakichkolwiek pieniędzy. A mając prawomocny wyrok, uzyskujecie tytuł wykonawczy do zaspokojenia swoich roszczeń. Jeśli chciałybyście panie uzyskać jeszcze więcej - możecie składać pozew cywilny - powiedział uzasadniając wyrok. Kobiety po wysłuchaniu orzeczenia nie kryły niezadowolenia. - Ja się już pogodziłam z tym, że nie odzyskam od Konrada żadnych pieniędzy, dlatego chciałam, żeby został przykładnie ukarany. Zaraz minie połowa jego kary i będzie mógł się starać o wyjście "za dobre sprawowanie". I znowu zacznie oszukiwać - mówiła jedna z kobiet, która chce w tej sprawie składać apelację.