Ośmiu rannych policjantów, ponad 130 osób zatrzymanych - to bilans zamieszek, do jakich doszło podczas Marszu Niepodległości. W pochodzie zorganizowanym w stolicy przez Młodzież Wszechpolską i Obóz Narodowo-Radykalny uczestniczyło kilkadziesiąt tysięcy osób - zwolenników ruchu narodowego. W radiowej Jedynce Hanna Gronkiewicz Waltz podkreślała lepsze przygotowanie policji niż w ubiegłym roku. To - jej zdaniem - był decydujący czynnik, który uchronił miasto przed podobnymi zamieszkami jak przed rokiem. Oskarżenia o policyjną prowokację uważa za nieprawdziwe i czeka na dowody tych twierdzeń. Przy obecnych możliwościach technicznych każdy może nagrać zdarzenie komórką, więc jeśli są dowody na łamanie prawa przez policjantów, to proszę je przedstawić - apeluje prezydent Warszawy. W związku z incydentami, do których doszło podczas Marszu Niepodległości na ulicy Marszałkowskiej i wcześniej w okolicach placu Bankowego, miasto poniosło straty. Jak duże - to jeszcze trzeba policzyć - mówiła w Jedynce Hanna Gronkiewicz Waltz. Wiadomo, że tam, gdzie doszło to potyczek z policją, chuligani wyrywali słupki parkingowe oraz kostkę brukową. Straty nie są duże, ale jednak są - podkreśla Gronkiewicz Waltz. Prezydent Warszawy przypomniała, że zatrzymani przez policję będą rozliczani według nowych przepisów . 9 listopada weszła w życie nowelizacja ustawy o zgromadzeniach publicznych. Nowela zakazuje między innymi posiadania materiałów pirotechnicznych oraz innych niebezpiecznych materiałów lub narzędzi przez członków manifestacji. Według danych, którymi dysponuje prezydent miasta, w Marszu Niepodległości brało udział w kulminacyjnym momencie ok. 25 tys. osób, a w uroczystościach pod patronatem prezydenta, ok. 10 tysięcy.