- Ideą marszu jest upamiętnienie 130 tys. ofiar ludobójstwa OUN-UPA na terenie Wołynia i południowo-wschodnich województw przedwojennej Polski. Uważamy, że są to ofiary niechciane i jest to nie tylko zbrodnia, która nie została ukarana, ale wręcz się ją z pamięci wymazuje. Nie ma jej także w podręcznikach historii - powiedział Aleksander Szycht ze stowarzyszenia Memoriae Fidelis, organizującego marsz. Jego zdaniem, 11 lipca jest, obok 1 i 17 września czy 11 listopada jedną z ważniejszych dat w naszej historii. - Niestety do tej pory parlamentarzyści nie uchwalili żadnego przepisu, który by czcił tę rocznicę. Mamy nadzieję, że to się zmieni. W marszu uczestniczą weterani pamiętający tamte wydarzenia, członkowie rodzin ofiar, a także młodzież - mówił Szycht. Wśród przybyłych na marsz był m.in. kompozytor Krzesimir Dębski, którego dziadkowie zginęli z rąk UPA. - Pochodzę z rodziny dotkniętej tymi straszliwymi zbrodniami, przez które nie miałem możliwości poznać moich dziadków. Babcia była Ukrainką i mimo to została zamordowana przez nacjonalistów, a jej jedyną winą było zapewne to, że wyszła za Polaka. Przyszedłem tu by uczcić pamięć ofiar i przypomnieć o tamtych wydarzeniach. Mam nadzieję, że takie marsze przyczynią się do zwiększenia wiedzy i świadomości tamtych wydarzeń - podkreślił Dębski. Uczestnicy marszu, których jak oceniła policja było ok. 150, przeszli spod gmachu PAST-y na Krakowskie Przedmieście pod tablicę upamiętniającą zamordowanych przez Ukraińską Armię Powstańczą. Nieśli transparent z napisem "Ludobójstwo wołyńsko-małopolskie. Pamięć niewygodna", plakaty z apelem "Wołyń '43. Pamiętaj pamiętać" oraz flagi narodowe. W marszu wzięli udział m.in. posłowie PiS Dorota Arciszewska-Mielewczyk i Artur Górski. Pod tablicą złożono kwiaty i zapalono znicze, a pamięć ofiar uczczono minutą ciszy. 11 lipca 1943 r. rozpoczęła się masowa akcja przeciwko ludności polskiej przeprowadzona przez Ukraińską Powstańczą Armię (UPA) na Wołyniu, określana mianem rzezi wołyńskiej. Tego dnia, nazwanego później Krwawą Niedzielą, zaatakowano ludność z blisko 100 polskich miejscowości. Historycy oceniają, że podczas rzezi wołyńskiej zginęło od 30 do 60 tys. Polaków. Strona ukraińska ocenia swoje straty na 10-12, a nawet 20 tys. ofiar, przy czym część ofiar zginęła z rąk UPA za pomoc udzielaną Polakom lub odmowę przyłączenia się do sprawców rzezi.