- Na razie, na szczęście jest spokojnie. Bardzo się z tego cieszę, bo jest pirotechnika. Nie doszło do żadnych incydentów. Mam nadzieję, że tak będzie do samego końca i nie powtórzą się sceny jak sprzed roku - mówił prezydent Warszawy w Centrum Zarządzania Kryzysowego. Jak dodał, ubolewa, że te legalne manifestacje, które były zarejestrowane nie odbyły się. Trzaskowski mówił też o tym, że ubolewa również nad tym, że rządzący nie wzięli odpowiedzialności za tę manifestację dwa czy trzy miesiące temu, tak żeby to spokojnie przygotować. - Żeby nie oddawać tego (uroczystości z okazji 11 listopada-red) tylko narodowcom, aby wszyscy mogli w tego typu uroczystościach partycypować" - tłumaczył. Prezydent Warszawy poinformował przy tym, że szacunki o kosztach tego, ile kosztowało uprzątniecie z centrum miasta m.in. materiałów budowlanych z ronda Dmowskiego, władze Warszawy podadzą w piątek lub sobotę. Marsz Niepodległości zyskał charakter państwowy Marsz Niepodległości, który wyruszył z ronda Dmowskiego, dotarł na błonia Stadionu PGE Narodowego. Demonstranci zgromadzili się przed sceną, na której ma odbyć się koncert i z której będą przemawiać organizatorzy wydarzenia. To największe zgromadzenie organizowane w 103. rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości. Za organizację marszu odpowiadają środowiska narodowe, jednak w tym roku - aby umożliwić jego legalne przejście - nadano mu status formalnego zgromadzenia organizowanego przez władze publiczne. Powodem była tocząca się w sądach sprawa rejestracji marszu jako zgromadzenia cyklicznego, w której zapadły orzeczenia niekorzystne dla jego organizatorów. Tegoroczny marsz przechodzi pod hasłem "Niepodległość nie na sprzedaż".