Jak podkreślali organizatorzy, marsz miał być rodzinnym świętem. - Zebrali się tu ludzie dumni z tego, że ich priorytetem i spełnieniem jest rodzina - mówiła rzeczniczka marszu Zofia Kabas. Uczestnicy marszu domagali się również pełnej ochrony życia i wprowadzenia całkowitego zakazu aborcji. - Europa jest demograficznym Titanikiem, przeżywa kryzys demograficzny, który rozpoczął się rewolucją seksualną w latach 60. i 70., gdy zaczęto podkopywać fundamentalne wartości, na których zbudowana jest cywilizacja europejska, promując aborcję i rozwiązłość seksualną - mówił prezes Stowarzyszenia Kultury Chrześcijańskiej Sławomir Olejniczak. Dodał, że Polska, jako wciąż jeszcze "zdrowy bastion rodziny", powinna manifestować przywiązanie do tych wartości. Prezes Fundacji Pro Łukasz Wróbel podkreślił, że marsz ma być również zachętą dla polityków do podejmowania trudnych tematów. - Marsz jest także naszą publiczną odpowiedzią na rezolucję Rady Europy w sprawie aborcji - powiedział Wróbel. Jak dodał, uczestnicy marszu sprzeciwiają się legalizacji związków homoseksualnych, domagają się też tego, by rodziny nie były dyskryminowane z powodu liczby dzieci i żeby państwo "nie ingerowało zbytnio" w system władzy rodzicielskiej. W marszu wziął udział b.marszałek Sejmu, lider Prawicy Rzeczypospolitej Marek Jurek. - Takie marsze powinny odbywać się w każdym mieście. Pokazują, jak ważne dla nas są rodzinne wartości - powiedział. Podkreślił, że polskim rodzinom potrzebne są "uznanie i solidarność materialna". - 70 proc. dzieci rodzi się w ubogich rodzinach. Tym śmielej powinny się one upominać o swoje prawa. Rodziny są teraz obiektem wyzysku materialnego, choćby płacąc podatek VAT od towarów i usług - przy dużej liczbie dzieci to są ogromne sumy. Rok temu wprowadziliśmy ulgę podatkową na dzieci - nie pociągnęła za sobą katastrofalnych skutków dla budżetu, jak się niektórzy obawiali. To samo powinniśmy zrobić dla rolników, musimy też wydłużyć urlopy macierzyńskie - przekonywał Jurek. Dodał, że celem jego partii jest nakłonienie wszystkich środowisk politycznych, by traktować sprawy rodziny poważnie - nie tylko przy okazji wyborów. Zanim marsz wyruszył z Nowego Światu doszło do wymiany zdań pomiędzy częścią jego uczestników a przechodniami, którzy dowodzili, że ważniejszą sprawą niż aborcja jest problem krzywdzenia dzieci. - Gdzie są tablice z napisami "Stop przemocy w rodzinie"? Dlaczego o tym nie mówi się w kościołach? - pytano uczestników marszu, którzy z kolei przekonywali, że szacunek dla życia oznacza także ochronę dzieci przed przemocą. W marszu, będącym inicjatywą Fundacji Pro oraz Stowarzyszenia Kultury Chrześcijańskiej, wzięły udział rodziny z dziećmi, osoby starsze, duchowni oraz goście z zagranicy, m.in. z organizacji prorodzinnych i broniących życia z USA, Chile, Brazylii, Niemiec i Francji. Maszerującym towarzyszyły orkiestra dęta, dudziarze i bębniarze, wybijający rytm serca na znak solidarności z dziećmi zagrożonymi śmiercią przed urodzeniem. Uczestnicy manifestacji nieśli transparenty z napisami: "Stop aborcji", "Mama, tata, chcę mieć brata", "Wybieram życie", "Mamo, tato, jesteśmy z wami, nie będziecie nigdy sami", "Lekarze, brońcie życia". Maszerując, skandowali "Hej, hej, rodzina jest OK!" oraz "Chłopak, dziewczyna, normalna rodzina". Manifestujący przeszli z Nowego Światu na Podzamcze, gdzie odbył się Piknik Rodzinny przy muzyce na żywo. Według policji w marszu wzięło udział niespełna tysiąc osób. Organizatorzy szacują liczbę uczestników na ok. 4 tys. Tegoroczny Marsz dla Życia i Rodziny poprzedziły przegląd filmów o rodzinie i prawie do życia oraz konferencja naukowa na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego.