Warszawscy urzędnicy są nieustępliwi. Twierdzą, że budynek zagraża bezpieczeństwu, mimo, że powstał niecałe osiem temu. Mieszkające w nim samotne matki mają opuścić budynki do końca czerwca. Jako oficjalny powód urzędnicy podają brak podpisu pod umową dzierżawy terenów. Z nieoficjalnych informacji jednak wynika, że miasto chce tam wybudować nowe bloki mieszkalne. "Markot" obiecuje, że znajdzie dla kobiet miejsca w innych ośrodkach. Jednak na razie są to obietnice bez pokrycia. Kobiety miałyby zostać rozesłane po całej Polsce, niekiedy w te rejony, z których uciekły przed mężami sadystami i alkoholikami. Ja uciekłam od męża, który mnie bił. Ja tam nie mogę wrócić, bo wracam na pewną śmierć. Jak już raz mnie zaatakował nożem, raz do mnie strzelał - stwierdziła jedna z mieszkanek centrum. Część kobiet mieszka w białołęckim "Markocie" od kilkunastu lat, każda z nich średnio z trójką dzieci. Część maluchów jest niepełnosprawna. Wyrzucenie z ośrodka to dla nich życiowa tragedia - oznacza utratę pracy i szans na zdobycie własnego mieszkania. Zostaniemy tu, nawet gdy będą na nas jechać buldożery - zapowiadają.