Klaudia, Sylwia, Kamil i Mateusz przyszły na świat w "szczęśliwym" dniu, oznaczonym trzema siódemkami: 7.07.2007. Ich rodzice, Renata i Adam Klepek mieszkają w Żorach, na Śląsku. - Powstała już taka tradycja za prezydentury mojego męża, że gdy przyjdą na świat czworaczki lub pięcioraczki, to dostają pamiątkowe łyżeczki - powiedziała Maria Kaczyńska. Jak poinformowała, na czas pobytu dzieci w Warszawie, rodziną państwa Klepek zaopiekowała się Kancelaria Prezydenta. - Rodzice mają miejsca w hotelu przy Klonowej i robimy, co możemy, żeby czas pobytu tutaj był dla nich wolny od kłopotów - dodała. Maria Kaczyńska rozmawiała również w rodzicami czworaczków oraz z lekarzami, złożyła także wizytę na oddziale, na którym przebywają dzieci. - Z dnia na dzień stan dzieci jest coraz lepszy. Urodziły się w 30 tygodniu ciąży, wszystkie wymagały jakichś form wspomagania, dwoje było słabszych. Te najgorsze problemy są już za nimi, ale to są małe wcześniaki, które będą wymagały jeszcze kontroli m.in. wzroku, słuchu i intensywnej opieki - poinformowała prof. Katarzyna Kornacka, kierownik kliniki neonatologii. Dzieci wciąż jeszcze muszą leżeć w inkubatorach i są karmione sondą. - W tej chwili poza zespołem lekarskim i pielęgniarskim dziećmi zajmują się fizjoterapeuci, którzy m.in. uczą je ssania - wypracowanie koordynacji ssania, połykania i oddychania jest bardzo istotne - powiedziała prof. Kornacka. Dodała, że choć w szpitalu przy ul. Karowej to chyba piąte czworaczki w ciągu ostatnich pięciu lat, zawsze takie wydarzenie oznacza dla personelu szpitala ogrom pracy. - To narodziny czwórki wcześniaków jednocześnie, często w nie najlepszym stanie - zaznaczyła prof. Kornacka. Jej zdaniem, do przewiezienia na Śląsk dzieci byłyby gotowe lada dzień, ale problemem jest brak odpowiedniego ośrodka, który mógłby je tam przyjąć. - Wszyscy w Polsce borykamy się z brakiem miejsc dla noworodków przedwcześnie urodzonych, wymagających intensywnej terapii, nie jest łatwo znaleźć szpital, w którym są cztery wolne inkubatory. Myślę jednak, że znajdziemy odział, który zdecyduje się tę czwórkę przyjąć, bo to bardzo ważne, żeby rodzice mogli już być we własnym domu. Mama będzie im teraz coraz bardziej potrzebna. Ojciec oczywiście też - podkreśliła prof. Kornacka. Jak powiedzieli rodzice, w tej chwili najbardziej zależy im właśnie na przewiezieniu dzieci do szpitala bliżej ich miejsca zamieszkania. Przyznali, że są pełni obaw, ale wierzą, że "z pomocą, rodziny sąsiadów i innych życzliwych ludzi jakoś sobie poradzą". Na razie otrzymują pomoc zarówno od władz, jak i prywatnych firm i osób. - Mamy już zapas pieluch i odżywek. Władze Śląska też na bieżąco starają się realizować wszystkie nasze potrzeby - powiedział Adam Klepek. Jego żona dodała, że chciałaby jak najszybciej móc wrócić do domu, żeby sama wszystko przygotować na przyjęcie dzieci. - Na pewno nie będzie łatwo, ale jestem ich matką i nie mam wyjścia, muszę sobie poradzić - mówiła Renata Klepek. Państwo Klepek przyznają, że wiadomość, że zostaną rodzicami czworaczków była dla nich ogromnym zaskoczeniem. Choć są bardzo szczęśliwi, więcej dzieci już nie planują. Według położników, w naturze pięcioraczki rodzą się raz na 52 miliony ciąż, czworaczki - raz na ponad 614 tys., trojaczki - raz na ponad 7 tys. Ciąża bliźniacza zdarza się co 85. matce. Ciąże wielokrotne zdarzają się znacznie częściej w przypadku prób sztucznego zapłodnienia. W lutym br. czworaczki przyszły na świat w Rzeszowie, w czerwcu w Poznaniu urodziły się pięcioraczki.