W czwartek Sąd Okręgowy w Warszawie odroczył ten cywilny proces do 15 czerwca. Mają wtedy zeznawać kolejni świadkowie, w tym były mąż zawodniczki, którego posądza ona o inspirowanie nieprawdziwych informacji w mediach na jej temat. W 2005 r. "Wprost" podał, że po ucieczce w 2000 r. Niemczyka z więzienia w Wadowicach polska policja podsłuchiwała rozmowy telefoniczne znajomych Niemczyka. Jedną z nich miała być właśnie najlepsza polska snowboardzistka, czwarta na olimpiadzie w Salt Lake City w 2002 r. Według "Wprost" mogła ona pomagać ściganemu przestępcy w 1999 r. po zabójstwie szefa "Pruszkowa" "Pershinga" (w którym Niemczyk uczestniczył) oraz po ucieczce Niemczyka z więzienia w 2002 r. O sprawie pisała także "Rzeczpospolita". Marczułajtis zarzuciła mediom kłamstwo, twierdząc, iż nie należała do grona znajomych Niemczyka; był on zaś znajomym osób, z którymi bywała w barze w Zakopanem. Wtedy tygodnik opublikował wypowiedź gangstera z grupy pruszkowskiej i świadka koronnego, Jarosława S., ps. Masa. "Jagna kręciła z Niemczykiem już w 1999 r." - mówił "Masa". Twierdził, że Niemczyk nie ukrywał, iż jest w Jagnie zakochany. Marczułajtis pozwała o naruszenie swych dóbr osobistych "Wprost" oraz "Rzeczpospolitą" (która na mocy prawomocnego wyroku przeprosiła już powódkę i zapłaciła jej 50 tys. zł). W czwartek sportsmenka powiedziała dziennikarzowi PAP, że efektem publikacji była utrata przez nią sponsorów (czym uzasadnia żądanie 100 tys. zł zadośćuczynienia dla siebie). Jej adwokat mec. Andrzej Przewrocki dowodził przed sądem, że "Wprost" nie dochował zasady rzetelności dziennikarskiej, gdyż podał nieprawdziwe informacje o powódce, a nie skontaktował się z nią przed swą publikacją. Pełnomocnik "Wprost" mec. Maciej Łuczak wnosi o oddalenie pozwu, argumentując, że tygodnik miał wiarygodną informację z policji, ale dziennikarskie źródło podlega ochronie. Mec. Łuczak chce przesłuchania Grzegorza Pawelczyka, który jako szef działu krajowego tygodnika miał podjąć próbę kontaktu z powódką przed wydrukowaniem artykułu. Pawelczyk oraz były mąż zawodniczki Sebastian Kolasiński mają - na wniosek pozwanych - zeznawać 15 czerwca. Powódka protestowała przed sądem przeciw wzywaniu na świadka byłego męża jako "nieobiektywnego". Oświadczyła sądowi, że podczas ich sprawy rozwodowej podawał on nieprawdziwe informacje, by "odebrać jej dziecko". Dziennikarzowi PAP powiedziała zaś, że jej były mąż mógł inspirować "Wprost" w całej sprawie. Dodała, że nic nie wie o tym, by była podsłuchiwana. Mec. Przewrocki podkreślił, że pomaganie bandycie jest przestępstwem, a jego klientka nigdy nie była nawet przesłuchiwana w takiej sprawie. Sąd nie podjął na razie decyzji, czy na wniosek "Wprost" powołać na świadka także "Masę". "A gdyby mu się w sądzie coś stało?" - dociekała sędzia. Mec. Łuczak zapewniał, że "Masa" już wiele razy zeznawał w sądzie, a jego bezpieczeństwo było zachowane. Mec. Przewrocki był przeciwny wzywaniu "Masy". "Trudno, by moja klientka odpowiadała za to, co opowiadał o niej mu Niemczyk; wśród gangsterów takie przechwałki to normalna rzecz" - powiedział adwokat. 30 marca Sąd Okręgowy w Bielsku-Białej skazał Niemczyka na 25 lat więzienia i 50 tys. zł grzywny. Uznano go za winnego wszystkich 13 stawianych mu zarzutów, w tym udziału w zabójstwie "Pershinga", kierowania gangiem oraz ucieczki z więzienia z Wadowic. Niemczyk ma też "naprawić szkodę" swym ofiarom i zapłacić im około 1,5 mln zł. Wyrok jest nieprawomocny; obrona zapowiada apelację.