25 kilogramów może ważyć wózek z maluchem. - Podczas spaceru w centrum, taki ciężar dźwigam średnio 10 razy - mówi Kamila, mama 2,5-letniego Michałka. Maciej Cnota: Obserwując stołeczne ulice można odnieść wrażenie, jakby w Warszawie w ogóle nie było matek z małymi dziećmi. Kobieta z wózkiem to widok rzadki, przyzna pani? Sylwia Chutnik: To skutek tego, że nie wszystkie mamy mają siłę dźwigać wózek ważący nawet 25 kilogramów. A jeśli nie jeździ się wszędzie samochodem, to nieuniknione. Co znaczy bycie mamą w Warszawie, przekonuję się już od czterech lat, bo w tym wieku jest mój syn Bruno. Wysokie krawężniki, brak podjazdów i wysokopodłogowe autobusy zmuszają do częstego dreptania z wózkiem pod pachą. U mnie skończyło się to problemami z kręgosłupem. Czy dźwiganie to jedyne wyzwanie dla mam? Jakie jeszcze problemy napotykacie podczas poruszania się po mieście? Można powiedzieć, że natury logistycznej. Okazuje się, że nie możemy sobie tak po prostu wyjść z domu i liczyć na to, że bezproblemowo dojedziemy do celu. Taka eskapada środkami komunikacji miejskiej wymaga obmyślenia strategii i przestudiowania mapy. Trzeba sprawdzić, kiedy kurs obsługuje pojazd niskopodłogowy i czy między przystankami nie ma na przykład schodów. Czyli samo dostanie się do tramwaju nie oznacza końca problemów... Zgadza się. Jednym z wielu jest choćby to, że często drzwi dostosowane do wprowadzania wózków są pośrodku pojazdu, a miejsce siedzące dla mamy na tyle pojazdu. Mama jest więc zmuszona przepychać się przez pół wagonu, co w godzinach szczytu graniczy z cudem i często kończy się niewybrednymi komentarzami reszty pasażerów. Może więc lepiej wybrać najprostsze rozwiązanie i w miarę możliwości poruszać się po Warszawie piechotą? Proszę mi wierzyć, że to też nie jest łatwe! Aby na przykład dostać się z placu na Rozdrożu do Trasy Łazienkowskiej trzeba pokonać długie i strome schody. Dla kobiety z wózkiem to zadanie niewykonalne. Jakie inne miejsca dają się jeszcze we znaki? Zdecydowanie Dworzec Centralny i jego okolice. To zresztą nie tylko moja opinia. Tak zadecydowały osoby, które w ramach naszej akcji "O Mamma mia! Tu wózkiem nie wjadę" wybierały miejsca najmniej przyjazne kobietom z wózkami. A co z rodzinnymi obiadami w restauracjach? Są przyjazne mamom, czy to raczej miejsca tylko dla dorosłych? Jeszcze parę lat temu dziecko było traktowane w restauracjach jak intruz. Teraz to się zmienia. Coraz więcej jest w Warszawie lokali, gdzie maluch dostaje kredki i zabawki, obsługa jest do niego przyjaźnie nastawiona. Zdarza się nawet, że zaprasza się go do zwiedzenia kuchni. Pojawiają się przewijaki, kąciki zabaw, specjalne menu dla dzieci. Słuchając pani odnoszę wrażenie, jakby w tym mieście nikt nie przejmował się losem kobiet z dziećmi. Jest aż tak źle? Na szczęście nie do końca. Pozytywnym przykładem jest choćby Uniwersytet Warszawski. Zamontowano tam windy, podjazdy, niektóre sale przystosowano do obsługi osób z wózkiem. Te rozwiązania bardzo ułatwiają życie. Wiem, bo kończąc studia na UW często pojawiałam się na uczelni z Brunem. Wyróżnia się też Urząd Dzielnicy Śródmieście, gdzie są nawet przewijaki i kącik zabaw. Przeprowadzeniem podobnych zmian u siebie zainteresowani są burmistrzowie innych dzielnic. Swój udział w modernizacji urzędu przy ul. Nowogrodzkiej miała Fundacja MaMa. Teraz realizujemy kolejny projekt - altanki dla kobiet karmiących piersią. Będziemy je stawiać w centrum miasta - na skwerach, placach zabaw, w parkach. Pierwsze pojawią się najwcześniej po wakacjach. Projekt realizujemy z dzielnicą Śródmieście. Maciek Cnota maciej.cnota@echomiasta.pl