Jak powiedziała w środę rzeczniczka dzielnicy Śródmieście Urszula Majewska, policjanci uznali, że zgromadzenie jest nielegalne, ponieważ nie zostało wcześniej zgłoszone. Dodała, że policjanci poprosili burmistrza, by wsiadł z nimi do radiowozu, gdzie następnie został on wylegitymowany i pouczony. Majewska podkreśliła, że policjanci nie wiedzieli, że w tym miejscu po decyzji Rady Warszawy, organizowanie zgromadzeń publicznych nie wymaga zawiadomienia prezydenta miasta. - Doszło do nieporozumienia - powiedziała. Z kolei, jak powiedział rzecznik Komendanta Stołecznego Policji Marcin Szyndler, policjanci pojechali pod Pałac Kultury po otrzymaniu informacji, że może się tam odbywać nielegalne zgromadzenie. Zaznaczył, że gdy zapytali o organizatora, podszedł do nich mężczyzna - jak się okazało później burmistrz Śródmieścia - który, według ich relacji, sam zaproponował by porozmawiali w radiowozie. - Wokół było wielu dziennikarzy, fotoreporterów dlatego zaproponował, by wsiedli do radiowozu i tam wszystko wyjaśnili. By uwiarygodnić swoje dane i to, że jest burmistrzem, pokazał funkcjonariuszom legitymację. Na miejsce przyjechał też przełożony policjantów - dodał Szyndler. Zaznaczył też, że po wyjaśnieniu sprawy burmistrz wrócił na imprezę. Uchwałę w sprawie określenia miejsca, w którym organizowanie zgromadzeń publicznych nie wymaga zawiadomienia prezydenta miasta, przyjęła w listopadzie Rada Warszawy. W środę pierwszym mówcą był językoznawca z Uniwersytetu Warszawskiego prof. Jerzy Bralczyk. Następnie przemawiało kilkanaście osób, wśród nich publicysta tygodnika "Nie" Piotr Gadzinowski, lider UPR Janusz Korwin-Mikke, wiceprezydent Warszawy Włodzimierz Paszyński. Pomysł utworzenia warszawskiego forum poparła m.in. Helsińska Fundacja Praw Człowieka oraz Rzecznik Praw Obywatelskich. Przypomnieli oni, że prawo do pokojowego zgromadzania się jest konstytucyjną wolnością obywateli. Słynny londyński Hyde Park powstał w 1851 roku. Jeden z jego narożników - Speaker's Corner - stał się tradycyjnym miejscem swobodnych wystąpień.