Przedsiębiorstwo Porty Lotnicze (PPL) jest coraz bardziej skłócone z generalnym wykonawcą - polsko-hiszpańskim konsorcjum Budimex, Ferrovial, Lamela. Obie strony obrzucają się oskarżeniami - podaje gazeta.pl. - Nie możemy podać terminu otwarcia terminalu, bo wykonawca nie potrafi zakończyć prac. Nie jest gotowa wieża, z której kontroluje się płytę lotniska. Potwierdzili to strażacy - informuje Artur Burak, rzecznik przedsiębiorstwa Porty Lotnicze. Budowlańcy przyznają, że wieży nie skończyli. - Ale wszystko powinno być gotowe za dwa dni. Prawdziwym winowajcą poślizgu jest PPL. Zbyt późno wybrało firmy, które mają urządzić sklepy i kawiarnie - uważa Krzysztof Kozioł, rzecznik konsorcjum wznoszącego nowy terminal - podaje gazeta.pl. Piotr Nalej, dyrektor pionu handlowego, przez rok nie potrafił podpisać umów z firmami, które będą prowadzić punkty usługowe. Udało się to dopiero w marcu. Przez wiele tygodni w oddanej w grudniu hali przylotów nie można się było napić nawet kawy. Póki co, zamiast obiecywanych sklepów, można podziwiać płyty gipsowo-kartonowe. Jeśli nawet uda się otworzyć tę część terminalu przed wakacjami, to i tak pasażerowie będą krążyć między robotnikami pracującymi przy sklepach. Generalny wykonawca nie wpuszcza do terminalu obcych ekip, bo w trakcie odbiorów technicznych nie chce, by w środku były prowadzano jakiekolwiek inne prace. I twierdzi, że PPL miał wcześniej wiele miesięcy, by zorganizować różne punkty usługowe. - Poza tym te firmy nie spełniły uzgodnionych z PPL-em wszystkich wymogów. Muszą np. przedstawić gwarancje, że zapłacą za ewentualne szkody w nowym terminalu - mówi Krzysztof Kozioł - podaje gazeta.pl. Artur Burak z PPL: - To nieprawda. Te firmy mają wszystkie zgody potwierdzone przez kierownika budowy. Spornych punktów jest dużo więcej. Porty Lotnicze twierdzą, że wykonawca wciąż nie przedstawił dobrego planu zabezpieczeń, np. rozmieszczenia kamer. Przedstawiciele konsorcjum odpowiadają, że już rok temu przedstawili taki projekt, który został sprawdzony przez niezależnego weryfikatora - firmę Epstein. Od tego czasu PPL już pięciokrotnie zażądał poprawek. - Bo wciąż są błędy - twierdzi Artur Burak. Niewykluczone, że awantura na Okęciu zakończy się w sądzie, bo na tle kłótni o przyczyny opóźnień odnawia się jeszcze spór o wynagrodzenie. Sama budowa podrożała z 200 do 247 mln dol.