- Sąd odwoławczy podziela ustalenia sądu rejonowego i ustalony przezeń stan faktyczny oraz ocenę dowodów - stwierdził sędzia Mariusz Jackowski w ustnym uzasadnieniu środowego wyroku. Wskazał on, że zarówno zeznania świadków, jak i zapis z miejskiego monitoringu w Piasecznie potwierdzają, że to właśnie oskarżony był sprawcą napadu. - Świadczy o tym widoczna na nagraniu sylwetka i ubiór sprawcy, pokrywający się z wyglądem i ubiorem oskarżonego w dniu czynu - dodał sąd podkreślając, że w sprawie brak jest wątpliwości, których nie dałoby się usunąć. Sędzia podkreślił, że oskarżony kopiąc ofiarę w plecy działał brutalnie i "co najmniej musiał być świadom", że spowoduje u niej obrażenia. Nie było też wątpliwości, że "łomiarz" działał jako recydywista - co spowodowało, że kara jest surowsza niż ta, jaką wymierzono by w zwykłym trybie. - Kara jest surowa - podkreślono w uzasadnieniu środowego wyroku. Istotnych okoliczności łagodzących sąd się nie dopatrzył. Wyrok jest prawomocny. Obrońca skazanego może jeszcze sporządzić kasację do Sądu Najwyższego. Powiedział on, że decyzja w tej sprawie zapadnie po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem środowego wyroku i konsultacji z klientem. 50-letni dziś Henryk R. to od lat 90. ubiegłego wieku postać dobrze znana reporterom sądowym. Za kratami spędził większość dorosłego życia. Tym razem sąd skazał go prawomocnie za dokonany w marcu 2009 r. napad na kobietę w Piasecznie. Nieprawomocny wyrok Sąd Rejonowy w Piasecznie wydał latem zeszłego roku. Obrońca "łomiarza", mec. Piotr Grochulski chciał uchylenia tego rozstrzygnięcia i skierowania sprawy ponownie do I instancji. Jak mówił adwokat, wyrok sądu w Piasecznie zapadł na podstawie źle zebranych dowodów i pominięto w nim okoliczności korzystne dla jego klienta. Jak podkreślał, są wątpliwości co do prawdziwości zeznań niektórych policjantów zbierających dowody, jak również co do zeznań pokrzywdzonej kobiety, która kilkakrotnie modyfikowała kwotę, jaka padła łupem sprawcy rozboju. W ocenie sądu, nie było tu jednak większych nieprawidłowości w pracy policji. - Jeśli na podstawie tak zebranych dowodów skazuje się kogoś, to znaczy od początku, że chciało się go skazać. Że chciano pokazać spektakularny sukces piaseczyńskiej policji: złapać "łomiarza" - uznał adwokat. Prokurator Andrzej Jóźwik uznawał wyrok I instancji za zasadny. - Wydano go na podstawie prawidłowo zebranych dowodów - dodał. Jego zdaniem sugerowanie przez obrońcę "nagonki na łomiarza" w wykonaniu policjantów jest nieuprawnione. Przed laty Henryk R. był karany za drobniejsze przestępstwa, aż w latach 1992-93 stołeczna prasa doniosła o serii napadów na kobiety w Warszawie. Bandyta atakował w bramach lub na ciemnych podwórkach, uderzając w tył głowy tępym narzędziem i rabując; pięć napadniętych kobiet zmarło. Większość rozbojów miała miejsce, gdy Henryk R. wychodził na przepustki z zakładu karnego, gdzie odbywał zasądzoną wtedy karę więzienia za wcześniejsze przestępstwa - co naprowadziło śledczych na jego trop. Mężczyzna okradał kobiety, a pieniądze przeznaczał na drobne wydatki i alkohol. Opisywana w prasie działalność "łomiarza" wywołała panikę wśród kobiet. Komendant stołeczny policji powołał wówczas specjalną grupę operacyjną, która miała rozwikłać sprawę. Efektem jej działalności było oskarżenie przez prokuraturę Henryka R. o 29 napadów na kobiety w stolicy z lat 1992 i 1993. Sąd skazał go najpierw na 25 lat więzienia za trzy napady. W apelacji utrzymano wyrok za jeden, ale obniżono karę do 15 lat. Sprawę dwóch pozostałych napadów odesłano do ponownego rozpatrzenia. Po jej rozpatrzeniu sąd okręgowy skazał R. na 15 lat łącznie za dwa napady, winę za które przypisano mu na podstawie poszlak. Henryk R. wyszedł z zakładu karnego w Łowiczu we wrześniu 2008 r. po odbyciu całości kary. W marcu 2009 r. "łomiarz" ponownie trafił do aresztu jako podejrzany o napad na 52-letnią kobietę w Piasecznie. Miał ją kopnąć, a gdy przewróciła się na ziemię - ukraść jej pieniądze, dokumenty i wartościowe rzeczy. Sąd w Piasecznie skazał go na 7 lat więzienia, ale apelacja uchyliła ten wyrok, dopatrując się w nim licznych uchybień proceduralnych. Gdy sprawa trafiła wiosną zeszłego roku ponownie do sądu w Piasecznie, ten znów skazał go na 7 lat więzienia, a zarazem zwolnił z aresztu, w którym przebywał już ponad 2 lata. Po kilku miesiącach "łomiarz" znów wrócił za kraty, po tym jak stołeczne media zainteresowały się sprawą i doniosły, że R. cieszy się wolnością. Tabloidy znów ogłaszały, że kobiety wpadają w panikę, a sąd zdecydował ponownie o umieszczeniu mężczyzny w areszcie. Środowy prawomocny wyrok spowoduje, że "łomiarz" z aresztu zostanie przeniesiony do zakładu karnego.