Zanim Władysław Łokietek przejął rosyjską enklawę i wytoczył sprawę sądową, szukał pomocy w MSZ, MSWiA a nawet w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Tej pomocy jednak nie uzyskał. Także z rozmów prywatnych wynikało, że gmina nie może liczyć na pomoc tych instytucji. - Wsparcie, jakie otrzymałem od MSZ, było bardzo słabe. Sprowadzało się do korespondencji, która merytorycznie też nie była zbyt jednoznaczna i którą otrzymywaliśmy z dużym opóźnieniem. Ja bym to skwitował tak: gmina Karczew rozwiązała problem, który powinien być rozwiązany przez ministerstwo - mówił reporterowi RMF burmistrz Karczewa. Sprawa Karczewa ledwie została zauważona przez resort spraw zagranicznych. W gmachu przy Alei Szucha usłyszeć można to samo od lat: "To niezwykle skomplikowane sprawy. My prowadzimy rozmowy, szukamy rozwiązania". - Tu są możliwe różne warianty. Zarówno Rzeczpospolita Polska jest zainteresowana w uzyskaniu pewnych nieruchomości na terenie Federacji Rosyjskiej, jak i też być może strona rosyjska częściowo jest zainteresowana zwrotem niektórych z tych nieruchomości - tłumaczył Andrzej Kremer, wiceszef departamentu prawno-traktatowego. Komornik przejął nieruchomość i jak dodaje burmistrz Łokietek od 30 marca nie było żadnego odzewu w tej sprawie ze strony ambasady rosyjskiej. Może więc MSZ powinien zapytać burmistrza Karczewa, jak sprawę rosyjskich nieruchomości rozwiązać? Za sprawę rosyjskich nieruchomości odpowiada ekipa Gierka, która nie licząc się z prawem oddawała wielkiemu bratu co chciała. Nieskuteczność polskiej dyplomacji w tej sprawie od kilku lat widoczna jest gołym okiem. Tylko w Warszawie Rosjanie mają kilka atrakcyjnych nieruchomości, między innymi kamienicę przy Alei Szucha 8, idealny punkt szpiegowski, bo tuż obok nuncjatury apostolskiej i kancelarii premiera.