Prokuratura i policja zajęły się Urszulą Ch., położną z przychodni ginekologiczno-położniczej przy ulicy Mazurskiej w Siedlcach. Położna, prawdopodobnie bez wiedzy lekarza, przepisywała depo-proverę, antykoncepcyjny zastrzyk hormonalny. Zdarzały się przypadki, kiedy kobieta robiła zastrzyki na miejscu w przychodni, czerpiąc z tego korzyści materialne. Zanim pacjentka przyjmie depo-proverę, lekarz powinien upewnić się, czy nie jest ona chora na cukrzycę, czy nie ma problemów z wątrobą lub czy nie cierpi na depresję. Urszula Ch., robiąc zastrzyki swoim pacjentkom, nie pytała ich o stan zdrowia. Nie pytała o nic, gdy przepisywała receptę na ten lek i gdy kobieta wracała z wykupionym zastrzykiem. Pacjentki, które trafiły na panią Ulę, widocznie nie zasięgały informacji na temat zastrzyku hormonalnego. W internecie aż roi się od komentarzy kobiet, które zażywały ten środek antykoncepcji. Wszystkie ostrzegają: depo-provera niesie szereg skutków ubocznych. Trzech siedleckich lekarzy ginekologów (chcą pozostać anonimowi) nawet nie chce wypowiadać się na temat zastrzyku antykoncepcyjnego. Twierdzą jednogłośnie, że żaden z nich nigdy nie przepisałby leku swoim pacjentkom, bo trudno po nim powrócić do płodności. Jeden z lekarzy stwierdził nawet, że Urszula Ch. powinna spędzić długie lata w wiezieniu za "okaleczanie" kobiet. Brak płodności to najgorszy skutek uboczny zażywania depo-provery, bo pojawiają się także: przybieranie na masie, mdłości i zawroty głowy. Jedna pani drugiej pani... Magda o zastrzykach robionych przez panią Ulę dowiedziała się od Kasi, a Kasia od Ani. Ania zaś poinformowała o zastrzyku Basię. Tak właśnie, pocztą pantoflową, po siedleckim osiedlu Warszawska niosła się wieść o Urszuli Ch. - położnej, która za 40 zł robi zastrzyk, dzięki któremu nie zachodzi się w ciążę. Prawdopodobnie położna wykorzystała naiwność pacjentek, pochodzących z mniej zamożnych rodzin. Młode matki nie chciały mieć już więcej dzieci, a nie było ich stać na droższe i skuteczne środki antykoncepcyjne. - Mam już jedno dziecko. Mieszkamy z rodzicami, żyjemy skromnie. Zastosowałam depo-proverę, płacę 40 zł i mam spokój na trzy miesiące. Może i trochę przytyłam, nie mam miesiączki, ale na pewno nie zajdę w ciążę - mówiła 21-letnia Kasia. O rewelacyjnym środku, zabezpieczającym przed niechcianą ciążą opowiedziała Ani. Sytuacja Ani jest podobna do Kasi. - Chodzę do pani Uli już kilka miesięcy. Strasznie przytyłam. Mama mówi, że wyglądam jak potwór. Muszę odstawić ten lek, bo nie mam miesiączki i boje się, że dzieje się coś nie tak z moim organizmem - mówi Ania. Basia wie, że przypłaciła zdrowiem. Tylko ona? Skutki uboczne zażywania depo- provery nie pojawiają się od razu. Najczęściej efekty uboczne występują po 3 miesiącach od zaprzestania brania leku. Jednak o tym życzliwa pani Ula nie informowała swoich pacjentek. Taniej i, według dziewczyn, prostej metody na antykoncepcję pozazdrościła Basia. - Brałam wcześniej tabletki antykoncepcyjne, ale ciągle o nich zapominałam. Zdecydowałam się na zastrzyk, bo to wygoda. nie interesowały mnie skutki uboczne działania tego leku. Mogłam poczytać w internecie na ten temat, szkoda że tak nie zrobiłam. Gdybym wtedy wiedziała jak to się skończy... - opowiada ze smutkiem 26-letnia Basia.