Na nielegalnych leśnych wysypiskach można znaleźć dosłownie wszystko. Oprócz "zwykłych" domowych śmieci ludzie wywożą do lasów m.in. telewizory, pralki, opony, a nawet całe samochody. Patrole Lasów Państwowych szukanie dzikich wyspisk nazywają "poszukiwaniem skarbów". Gdy już je znajdą, zaczyna się przetrząsanie resztek. - Nogą lub patykiem staram się w odpadach pogrzebać, aby znaleźć "skarb", czyli fakturę, rachunek. Możemy wtedy znaleźć osobę, która wyrzuciła te śmieci i ukarać ją - opowiada Artur Dawidziak z nadleśnictwa w mazowieckim Celestynowie. Niestety w ciągu ostatnich dwóch lat objętość wyrzucanych do lasów śmieci się podwoiła. Bez edukacji najmłodszych i zmiany gospodarowania śmieciami w ogóle, nasze lasy za parę lat mogą dosłownie utonąć w odpadach. Olsztyńscy leśnicy, którzy sprzątają śmieci z zachodniej części województwa warmińsko-mazurskiego i północnej części woj. mazowieckiego, wydają rocznie na ten cel setki tysięcy złotych. W tych turystycznych rejonach największym problemem w lasach nie są turyści, ale mieszkańcy okolicznych miejscowości. W samym Olsztynie straż miejska dwa razy w roku kontroluje, czy mieszkańcy mają umowy na wywóz śmieci. Słuchaj Faktów RMF.FM