Mimo iż Ministerstw Zdrowia uznało takie kierunki jak patomorfologia, medycyna ratunkowa czy medycyna paliatywna za priorytetowe i płaci lepsze pensje młodym lekarzom, mało kto chce się na tych specjalnościach kształcić. - Są to przede wszystkim dziedziny, którymi chcą się zajmować tylko pasjonaci, uchodzące za szczególnie trudne obciążające psychicznie. Często młodzi ludzie niechętnie idą na specjalizacje, w których trudno się usamodzielnić albo nie ma szans na założenie prywatnego gabinetu - mówi Piotr Gajewski z wydawnictwa Medycyna Praktyczna. Jedną z dziedzin priorytetowych, według resortu zdrowia, jest medycyna ratunkowa. I choć lekarze na tej specjalizacji dostają większe pensje od kolegów z innych kierunków - chętnych brak. - To niewiele zmieniło. Problem jest w systemie, nie w pieniądzach - mówi prof. Julian Jakubaszko, szef Polskiego Towarzystwa Medycyny Ratunkowej. W ciągu dwóch lat podwoiła się za to liczba kształcących się w kierunku pediatrii. - Pediatrzy mogą otwierać samodzielne poradnie specjalistyczne. Jeszcze niedawno byli związani z lekarzami rodzinnymi. Ten brak samodzielności wraz z zamykaniem oddziałów pediatrycznych powodował, że chętnych do naszego zawodu nie było - uważa prof. Alicja Chybicka, prezes Polskiego Towarzystwa Pediatrycznego.