Jak przypomniał prof. Waldemar Halota, przewodniczący Polskiej Grupy Ekspertów HCV, wirus HCV wywołuje wirusowe zapalenie wątroby typu C (WZW C). Infekcje tym wirusem mają w 20 proc. przypadków postać ostrą, w której dochodzi do spontanicznego wyzdrowienia, a w 80 proc. - postać przewlekłą, która nawet u co czwartego pacjenta prowadzi po wielu latach do marskości wątroby. Ta z kolei grozi rozwojem poważnych powikłań, jak wodobrzusze, żylaki przełyku, krwawienia oraz rak wątroby. - Niebezpieczeństwo związane z przewlekłą infekcją HCV wynika z tego, że u 80 proc. pacjentów wirus nie daje żadnych objawów nawet przez 20-30 lat, albo są one mało charakterystyczne. Pacjent nie wie, że jest zakażony, a wirus podstępnie niszczy mu wątrobę - tłumaczył specjalista. Jak ocenił, spośród wszystkich wirusów atakujących wątrobę, HCV stanowi w Polsce największy problem epidemiologiczny. Wirus podstępnie niszczy wątrobę Według najnowszych badań, przeprowadzonych w ostatnim kwartale 2009 r. w grupie ok. 26 tys. pacjentów szpitali wielospecjalistycznych, wojskowych, punktów konsultacyjno-diagnostycznych i poradni w 14 województwach Polski, aż 730 tys. osób (1,9 proc. populacji) może być zakażonych HCV. Tymczasem, liczba pacjentów, u których wykryto infekcję wynosi zaledwie 30-40 tys. Oznacza to, że niemal 700 tys. Polaków nie wie, że jest zakażonych i przekazuje wirusa dalej. Według prof. Roberta Flisiaka, prezesa Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych (PTEiLChZ), osoby te powinny natychmiast zgłosić się do specjalisty ds. chorób zakaźnych. - Konieczne jest sprawdzenie, na ile to zakażenie jest aktywne, bo 30-40 proc. z tej grupy będzie wymagało jak najszybszego włączenia leczenia, by zapobiec marskości czy rakowi wątroby - podkreślił ekspert. 700 tys. Polaków nie wie, że są zakażeni Niestety, infekcję często wykrywa się przypadkowo, albo po wielu latach, gdy dojdzie do poważnego uszkodzenia wątroby. Zbyt późne rozpoznanie przekreśla jednak szanse pacjenta na skuteczną farmakoterapię, która u wielu osób pozwala wyeliminować zakażenie, a przeszczepienie wątroby jest ciągle metodą drogą i w Polsce rzadko wykonywaną (ok. 300 przeszczepów rocznie), zaznaczył prof. Halota. - Dlatego, bez czynnego poszukiwania osób zakażonych, czyli powszechnych badań skryningowych, nigdy nie rozwiążemy tego poważnego problemu zdrowotnego - podkreślił ekspert. Jego zdaniem, może to mieć poważne konsekwencje epidemiologiczne - liczba zakażonych będzie ciągle rosła, społeczne i ekonomiczne - rosnące koszty terapii, odszkodowania dla pacjentów i koszty ubezpieczeń. Do wykrycia wirusa wystarczy proste badanie Do wykrycia zakażenia wystarczy proste badanie krwi na obecność przeciwciał anty-HCV, które kosztuje ok. 20 zł. Nie ma go jednak w koszyku świadczeń lekarza rodzinnego. - Niedawno prezes Narodowego Funduszu Zdrowia Jacek Paszkiewicz zapowiedział, że zrobi program pilotażowy, w którym pewna grupa lekarzy rodzinnych będzie mogła wykonywać takie testy. Byłby to krok w dobrym kierunku - powiedział prof. Halota. Wirusem HCV można się zarazić przede wszystkim przez kontakt z zakażoną krwią. W 80 proc. przypadków zarażeń dochodzi w placówkach służby zdrowia - podczas drobnych zabiegów, zastrzyków, operacji, ale też podczas tatuowania, kolczykowania, robienia pedicure czy manicure. Na razie brak szczepionki chroniącej przed wirusem. - Choć z badań wynika, że istnieją grupy o podwyższonym ryzyku infekcji HCV, jak hospitalizowani, osoby, które przed 1992 r. miały przetaczaną krew, narkomani przyjmujący narkotyki drogą dożylną, to w rzeczywistości ryzyko dotyczy każdego z nas - zaznaczył prof. Flisiak. Dlatego, każdy, kogo stać na 20 zł, powinien poddać się badaniu w kierunku obecności przeciwciał antyHCV, zaapelowali lekarze.