"Lęk wysokości" to opowieść o trudnych relacjach emocjonalnych między synem - młodym dziennikarzem, a jego psychicznie chorym ojcem. Bohaterów grają Marcin Dorociński i Krzysztof Stroiński. Jak planuje 37-letni Konopka, dramat - do którego zdjęcia wciąż trwają - ma znaleźć się "w orbicie" takich filmów, jak "Rain Man" czy "Piękny umysł". Będzie historią o dojrzewaniu, trudnym wchodzeniu w dorosłość, relacjach z rodzicami, o tym, co naprawdę w życiu ważne, i dlaczego nie warto skrywać przez całe życie emocji za "maską" - tłumaczył dziennikarzom reżyser. Tytułowy "lęk wysokości" można interpretować m.in. jako skrywaną obawę "przed życiem, przed sięganiem wysoko, przed realizowaniem marzeń i planów - mówił. Producentem "Lęku wysokości" - fabularnego debiutu kinowego Bartka Konopki - jest działające przy Stowarzyszeniu Filmowców Polskich Studio Munka. Polska kinowa premiera filmu zapowiadana jest wstępnie na jesień. Podczas tegorocznego Berlinale - które potrwa od 11 do 21 lutego - Studio Munka zaprezentuje fragmenty powstającego "Lęku wysokości" "agentom sprzedaży, dystrybutorom i selekcjonerom najważniejszych festiwali, m.in. Berlinale, Cannes i Locarno - poinformowała w środę Edyta Jarząb z Działu PR i Marketingu Stowarzyszenia Filmowców Polskich. Jak wyjaśniła, chodzi o zainteresowanie filmem Konopki zagranicznych dystrybutorów, którzy mogliby w przyszłości pokazywać "Lęk wysokości" w kinach w swoich krajach oraz organizatorów festiwali, żeby uwzględniali "Lęk..." w programach swoich imprez. Na tegorocznym, jubileuszowym, bo 60. w historii Berlinale filmy polskie nie będą walczyć o nagrody. Wprawdzie "Rewers" Borysa Lankosza i "Dom zły" Wojciecha Smarzowskiego zostały ocenione przez organizatorów Berlinale jako "świetne", jednak nie mogą być zakwalifikowane do tamtejszych konkursów ze względów regulaminowych. Wcześniej - jesienią - pokazano je już bowiem na innym festiwalu tej samej klasy (tzw. klasy A, do której należą najbardziej prestiżowe festiwale, m.in. Berlinale i Cannes) - na Warszawskim Międzynarodowym Festiwalu Filmowym. Jak powiedziała rzeczniczka Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej Anna Godzisz, Polacy zgłaszali do udziału w Berlinale jeszcze trzy inne filmy: "Wszystko, co kocham" Jacka Borcucha, "Galerianki" Katarzyny Rosłaniec i "Różyczkę" Jana Kidawy-Błońskiego, jednak dyrekcja festiwalu nie zdecydowała się na uwzględnienie ich w programie.