Ich zdaniem, jest to o tyle istotne, że nawet mniej inwazyjne operacje ginekologiczne wykonywane laparoskopowo są czynnikiem mogącym dodatkowo - obok endometriozy - zmniejszać szansę pacjentki na zajście w ciążę. Poza tym, dzięki redukcji liczby inwazyjnych zabiegów można obniżyć koszty leczenia choroby. Jak ocenił w rozmowie ginekolog Jacek Tulimowski, obecnie stosowanie nowego leku na endometriozę będzie o tyle łatwiejsze, że znalazł się on na liście leków refundowanych, która zaczęła obowiązywać od 16 listopada. Dzięki temu, miesięczne wydatki na terapię tym lekiem ponoszone przez pacjentkę spadną z ponad 200 zł do 3,2 zł. Pierwszy od ok. 20 lat nowy lek na endometriozę zawiera dienogest - syntetyczny odpowiednik żeńskiego hormonu płciowego, progesteronu. Obniża on produkcję estradiolu, tj. naturalnego estrogenu, w organizmie kobiety i w ten sposób zmniejsza jego wpływ na rozrost błony śluzowej macicy (z łac. endometrium). Jest to ważne, bo w endometriozie błona śluzowa macicy lokalizuje się w nietypowych miejscach - najczęściej w obrębie narządów jamy brzusznej, tj. jajników, jajowodów, jelit, pęcherza moczowego, zewnętrznej ściany macicy. Znacznie rzadziej ogniska choroby znajduje się poza jamą brzuszną - w szyjce macicy, sklepieniu pochwy, a nawet w płucach, jamie nosowo-gardłowej czy w oku. Reagują one na cykliczne zmiany hormonalne w organizmie kobiety tak, jak endometrium - okresowym przyrastaniem i złuszczaniem się, czemu towarzyszą krwawienia. U 50-80 proc. pacjentek z endometriozą powoduje to silne dolegliwości bólowe w obrębie miednicy i to nie tylko podczas miesiączki, ale też w czasie współżycia, oddawania moczu, wypróżniania się, a nawet badania ginekologicznego. Choroba może się też objawiać wzdęciami, zaparciami, biegunkami, zaburzeniami miesiączki i zmęczeniem. - U 50 proc. niepłodnych kobiet w trakcie poszukiwania przyczyn stwierdza się aktywną - obecnie lub w przeszłości - endometriozę - powiedział Tulimowski. Przypomniał, że ogniska choroby przyczyniają się często do rozwoju torbieli jajników, które nieleczone mogą niszczyć jajnik i powodować niepłodność. Są to tzw. torbiele czekoladowe, bo wypełnia je rozłożona krew o barwie brunatnej. Na postawie statystyk, eksperci szacują, że na endometriozę cierpi na świecie ponad 200 mln kobiet w wieku rozrodczym; w Polsce ich liczbę ocenia się na ok. 1 mln. - Niestety, jest to ciągle choroba mało znana i często, zanim pacjentka usłyszy prawidłową diagnozę, przez wiele lat tuła się między lekarzami różnych specjalności - powiedziała ginekolog Beata Sterlińska. Ustalenie rozpoznania trwa średnio 8-10 lat. - Diagnozę endometriozy można potwierdzić ostatecznie tylko po obejrzeniu narządów miednicy podczas laparoskopii, ale nie powinien być to warunek rozpoczęcia terapii farmakologicznej, np. dienogestem - zaznaczył Tulimowski. Przypomniał, że zgodnie z najnowszymi rekomendacjami na temat diagnozowania i leczenia endometriozy, jakimi są rekomendacje kanadyjskie z 2010 r., terapię farmakologiczną powinno się rozpoczynać u pacjentek, u których podejrzewa się tę chorobę na podstawie objawów. Dopiero po rozpoczęciu terapii lekarz powinien dążyć do potwierdzenia lub wykluczenia wstępnego rozpoznania. - Dzięki stosowaniu dienogestu można zredukować liczbę operacji ginekologicznych. Lek pozwala zmniejszyć rozmiary endometrialnych torbieli jajnika i kontrolować ich wzrost, dlatego nie zawsze trzeba je usuwać operacyjnie, albo można to znacznie opóźnić - powiedział Tulimowski. Jest to o tyle istotne, że nawet laparoskopia obniża szanse pacjentki na zajście w ciążę - podkreślił ginekolog. Dlatego decyzja o sposobie leczenia kobiety cierpiącej na endometriozę powinna zależeć od jej planów prokreacyjnych. Jak przypomniała Sterlińska, dienogest stosowany doustnie w dawce 2 mg dziennie łagodzi bóle i inne objawy endometriozy równie dobrze, jak - uważane dotychczas za najskuteczniejsze - analogi gonadoliberyn, podawane w postaci zastrzyków lub implantów. Ma jednak mniej działań niepożądanych.