Pod Bramą Straceń zebrało się kilkadziesiąt osób; pod pamiątkową tablicą złożyli wieńce z białych i czerwonych kwiatów. Przedstawiciele PPS odśpiewali "Czerwony Sztandar". - Jak co roku, w dniu 1 maja, tu na stokach Cytadeli, zebraliśmy się, by dać wyraz swoim przekonaniom i potwierdzić wierność temu, co mamy zapisane w swoich programach - podkreślił wiceprzewodniczący Unii Pracy Marek Poniatowski. Przypomniał, że międzynarodowe Święto Pracy zostało ustanowione przez II Międzynarodówkę w 1889 r. by uczcić pierwszy robotniczy strajk w Chicago w 1886 r. kiedy robotnicy wyszli na ulice, by "upominać się o godną zapłatę" i ośmiogodzinny dzień pracy. Dodał, że w Polsce święto jest obchodzone od początku XX w. Poniatowski podkreślił, że Cytadela Warszawska ma charakter szczególny, ponieważ to tu "zaborcy i oprawcy wybrali je sobie jako miejsce kaźni naszych bohaterów". - Tutaj zginęli Romuald Traugutt, Marcin Kasprzak i bardzo wielu bojowników o wyzwolenie społeczne i narodowe - mówił Poniatowski. Zebrani uczcili minutą ciszy poległych w murach Cytadeli. - Musimy pamiętać, że mamy wielkich poprzedników i musimy te tradycje podtrzymywać. Walczyć i mieć nadzieję i przekonanie, że walczymy o słuszną sprawę - powiedział przewodniczący centralnego komitetu wykonawczego PPS Jerzy Stefański. Wiceprzewodnicząca OPZZ Wiesława Taranowska nawiązała to katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem. - To święto wiąże się z tragedią, która się wydarzyła. Tragedią tych, z którymi się przyjaźniliśmy, a którzy zginęli. Oni zginęli na stanowisku pracy - podkreśliła.