Władze dzielnicy twierdzą, że grunt jest wart aż 240 mln. Chciały tam budować niezbędne dla Białołęki szkoły, przedszkola, przychodnie i boiska. Decyzję Komisji uznały za "rażącą niegospodarność" i zawiadomiły prokuraturę. Nabywcą ziemi jest biznesmen z Pomorza, Stanisław M. pomorski multimilioner i hotelarz, który wiosną 2008 r. kupił w Skierdach pod Warszawą - kilkanaście kilometrów od Białołęki - trzyhektarową działkę rolną i zaraz się tam zameldował. Formalnie jest rolnikiem. Dzięki temu mógł łatwo kupić grunty od elżbietanek sklasyfikowane jako rolne. Wcześniej białołęckimi gruntami zarządzała w imieniu skarbu państwa Agencja Nieruchomości Rolnych. ANR ma prawo pierwokupu ziemi rolnej. Traci je, jeśli ziemię kupuje rolnik. A Stanisław M. to wszak rolnik.