Ministerstwo Zdrowia chwali się zaktualizowaną listą refundacyjną. Padają liczby: 216 nowych preparatów i 139 takich, których ceny udało się obniżyć. Sęk w tym, że ceny wielu leków - które znacznie zdrożały po wejściu w życie nowej ustawy refundacyjnej - nadal są na bardzo drogie. Oszukani przez resort zdrowia na pewno mogą czuć się chorzy na Alzheimera. Co prawda na listę przywrócono jeden tańszy lek z ubiegłego roku, ale wszystkie preparaty, które po 1 stycznia drastycznie podrożały, utrzymały swoje ceny. Podstawowy lek w leczeniu Alzheimera nadal kosztuje ponad 200 złotych. Wbrew obietnicom, nadal 270 złotych kosztują plastry uwalniające odpowiednią dawkę leku. Tymczasem, jak mówią lekarze, to najbardziej korzystna forma dawkowania preparatu, która poprawia skuteczność terapii. Na listę nie wrócił lek niezbędny chorym na mukowiscydozę. Przed 1 stycznia preparat był bezpłatny. Mimo poprawienia listy refundacyjnej w tej chwili lek wciąż kosztuje 22 złote. Bez zmian pozostała też cena jedynego refundowanego środka na padaczkę, odporną na leczenie. Zamiast ceny ryczałtowej 3,20 złotego, za lek trzeba zapłacić - w zależności od dawki - od 35 do 75 złotych. Wciąż 587 złotych kosztuje podstawowy zestaw do wstrzykiwań preparatu w leczeniu akromegalii (choroba spowodowana nadmiernym wydzielaniem hormonu wzrostu).