Michał i Beata poznali się i pobrali w 2003 roku. Beata była wtedy młodą dziewczyną, mieszkała w Siedlcach. Michał był dobrze zapowiadającym się gospodarzem - rolnikiem. Ziemię i gospodarstwo odziedziczył po ojcu i macosze. Wspólne życie zaczęli w styczniu 2003 roku. Już w marcu kobieta oświadczyła, że jest w ciąży. Właśnie z tego powodu pobrali się pod koniec kwietnia. Beata zamieszkała z mężem na wsi. Jednak wspólne życie okazało się koszmarem. Już po dwóch tygodniach Beata wyprowadziła się ze wsi i wróciła do Siedlec. Wynajęła pokój u swojego dawnego partnera. Michał pojechał za nią, ale wciąż dochodziło między nimi do sprzeczek i awantur. W maju związek rozpadł się definitywnie. Michał zostawił ciężarną żonę i wrócił na wieś. Beata została w wynajmowanym pokoju. Kiedy późną jesienią urodziła synka, Michała już z nią nie było. O tym, że urodził im się syn, poinformowała męża przez wspólnego znajomego, bo nie miała z nim nawet kontaktu telefonicznego. Po opuszczeniu szpitala zamieszkała u babci w Siedlcach. Beata zaczęła układać sobie życie na nowo, a od męża zażądała alimentów na utrzymanie dziecka. Sąd przyznał jej alimenty, na początku 300, a potem 350 zł. Michał początkowo domagał się kontaktów z dzieckiem, z czasem przestało mu na nich zależeć. Nie czuł się ojcem - Widząc, jak moja żona się prowadzi, wiedząc o jej związkach z innymi mężczyznami, zacząłem się zastanawiać, czy to ja jestem ojcem małego. Im dłużej nad tym myślałem, tym większe wątpliwości zaczynały mnie ogarniać. Powoli wszystko stawało się dla mnie jasne - to dziecko nie było moje, ale jej poprzedniego partnera - opowiada Michał. Beata zaprzeczała i zapewniała męża, że to on jest ojcem. Jej argumenty do niego nie trafiały. W odpowiedzi, we wrześniu 2004, postanowił złożyć pozew o rozwód. Zaraz potem wnioskował o zaprzeczenie ojcostwa. Prokuratura Rejonowa w Siedlcach zajęła się sprawą ojcostwa. Postanowienie wyjaśniające nie dostarczyło dowodów, które pozwoliłyby na przyznanie racji Michała. Mężczyzna odwołał się od decyzji Prokutarury Rejonowej. Sprawę ponownie rozpatrzyła siedlecka Prokuratura Okręgowa. Dla prokuratorów najważniejszym argumentem, wskazującym na to, że to Michał jest prawdopodobnie ojcem dziecka, był fakt, iż w okresie, kiedy doszło do poczęcia, on i jego żona byli parą. Matka dziecka wyraziła zgodę na poddanie dziecka badaniom krwi. Michał został poinformowany, gdzie na własną rękę może przeprowadzić badania DNA. Beata podczas przesłuchań w prokuraturze zawsze podkreślała, że jest gotowa na poddanie syna badaniom. Jednak za każdym razem stawiała jeden warunek - zanim zgłosi się na badanie, musi dostać oficjalne wezwanie. Tego prokuratura nie zamierzała jej wysłać. Nikt nie widział podstaw ku temu. Prawnicy w swoich pismach do Michała podkreślali, że nawet gdyby znaleźli taki powód, nie mogliby zmusić matki do badań, bo nie mieliby takiej możliwości prawnej. Ostateczny wybór pozostawiano więc matce, która podkreślała, że chętnie uda się na badania i na tym poprzestawała.