Taką decyzję podjął we wtorek warszawski sąd okręgowy. Policja ma też wypłacić fotoreporterowi równowartość renty w wysokości powyżej 4 tys. zł miesięcznie począwszy od 2000 r., a w przyszłości - rentę w wysokości ok. 5,9 tys. zł miesięcznie. Sąd orzekł także, że gdyby Sobkowicz miał w przyszłości problemy zdrowotne związane z utratą oka, odpowiedzialność za to również będzie ponosić policja. Wyrok jest nieprawomocny. - Nie komentujemy wyroku sądów. Będziemy korzystać z prawa do odwołania się - powiedział, pytany o orzeczenie rzecznik komendanta stołecznego policji Maciej Karczyński. Podczas demonstracji stracił prawe oko 24 czerwca 1999 r. Sobkowicz, fotoreporter "Naszego Dziennika" robił zdjęcia demonstracji związkowców z radomskiego "Łucznika" w Warszawie. Manifestanci rzucali w stronę policjantów śrubami, płytami chodnikowymi, a nawet znakami drogowymi, funkcjonariusze odpowiedzieli ogniem z broni gładkolufowej. Jedna z kul trafiła Sobkowicza; stracił prawe oko. Proces w tej sprawie trwał osiem lat. W 2007 r. warszawski sąd okręgowy uznał, że za trwałe kalectwo fotoreportera winę ponosi policja. Wyrok utrzymał Sąd Apelacyjny, a MSWiA (które również było pozwane, ponieważ policja mu podlega - przyp. red.) ostatecznie zrezygnowało z wniesienia o kasację. Dało to podstawę do ubiegania się o odszkodowanie. We wtorek sędzia Agnieszka Jędrzejewska-Jaroszewicz podkreślała, że w opinii sądu wysokość zadośćuczynienia jest adekwatna do tego, co się wydarzyło. Jak dodała, kwota ta nie jest wygórowana, jeśli weźmie się pod uwagę obrażenia, których doznał fotoreporter, i to jak wpłynęły one na jego prace zawodową oraz życie prywatne. Sąd: Wysokość zadośćuczynienia adekwatna - Sąd brał także pod uwagę - czego nie ukrywam - postawę pozwanego (KSP i MSWiA - przyp. red.) - który w żaden sposób nie uznał swojej odpowiedzialności, nawet wtedy gdy została ona przesądzona orzeczeniem sądu - zaznaczyła sędzia. Dodała, że nigdy nie podjęte zostały żadne kroki, aby roszczeniu Sobkowicza "zadośćuczynić, nawet w części". Zaznaczyła, że sąd ma do czynienia z podobnymi, a nawet bardziej tragicznym zdarzeniami, ale nie zmienia to faktu, że życie fotoreportera, w chwili gdy doszło do postrzelenia, "uległo nieodwracalnej zmianie", musiał "przygotować i siebie, i najbliższych do tej nowej sytuacji życiowej". Wysokość renty sędzia uzasadniała tym, że uwzględniono przy jej ustalaniu m.in. kwestie związane z leczeniem, koniecznością wyjazdów do zagranicznej kliniki na badania, rehabilitację czy zabiegi. Dodała, że sąd realnie ocenił sytuację - w tym koszty takich podróży - i wziął pod uwagę fakt, że w takim przypadku priorytetem nie są oszczędności, a zdrowie. Radości nie krył też sam Sobkowicz - Jeśli mogę dodać coś od siebie. Cieszę się, że to postępowanie dobiegło końca, bo taki długi czas oczekiwania na wyrok nie służył stronom - dodała sędzia. Radości nie krył sam Sobkowicz. - Cieszę się, że po tych ośmiu latach procesu jest taki wyrok. Jestem naprawdę szczęśliwy - mówił tuż po orzeczeniu dziennikarzom. Jak podkreślił, to nie zwróci mu zdrowia, ale pieniądze pozwolą m.in. na wyjazdy do kliniki i np. wymianę protezy. - Sama proteza kosztuje 1800 euro to nie są małe pieniądze. Nie wiem, czy nie będę też po kilku latach potrzebował zabiegu, operacji - dodał.