Publikacja historyka PAN Wojciecha Materskiego stanowi kompendium wiedzy o siedemdziesięcioletnim procesie dochodzenia do prawdy o Katyniu i historii katyńskiego kłamstwa. W aneksie książki znalazły się także najważniejsze dokumenty dotyczące zbrodni, m.in. decyzja Biura Politycznego KC WKP(b) z 5 marca 1940 roku o wymordowaniu polskich jeńców wojennych. W publikacji zamieszczono również fotografie m.in. z ekshumacji masowych grobów polskich oficerów dokonanej w Katyniu przez Niemców w 1943 roku. - Zależało mi, by nie była to książka o samej zbrodni katyńskiej, ale o tym wszystkim, co było później. Historię dochodzenia do prawdy o Katyniu otwierają już rozmowy towarzyszące podpisaniu układu Sikorski-Majski, kiedy polskie władze emigracyjne starały się uzyskać informacje o losie polskich jeńców, na co Stalin cynicznie odpowiedział "Nie ma ich? Pewnie uciekli do Mandżurii". To był początek kłamstwa - mówił Materski podczas wtorkowej konferencji prasowej w Warszawie. Jak relacjonował, dalsze rozdziały publikacji są poświęcone odkryciu mogił katyńskich przez Niemców, pracom Międzynarodowej Komisji Lekarskiej oraz komisji Polskiego Czerwonego Krzyża i Komisji Burdenki. - To właśnie raport Burdenki, oparty na raporcie funkcjonariuszy resortu bezpieczeństwa, którzy wcześniej przez wiele dni preparowali dowody na niemieckie sprawstwo zbrodni, stał się podstawą wieloletniej oficjalnej wersji "prawdy" o Katyniu, funkcjonującej w państwach bloku komunistycznego - powiedział historyk. Przypomniał, że także podczas procesu norymberskiego Sowieci próbowali przypisać sprawstwo Katynia Niemcom. - Jednak Brytyjczycy i Amerykanie, którzy praktycznie od początku znali prawdę o zbrodni, nie zgodzili się na tak ewidentne oszustwo. Wcześniej zależało im jednak na pomocy Stalina w wojnie i obawiali się powtórki scenariusza z I wojny, kiedy Sowieci zawarli separatystyczny pokój z Niemcami i się wycofali, dlatego nie ujawniali prawdy o Katyniu - dodał Materski. Podkreślił także, że kłamstwo katyńskie trwało potem w oficjalnym obiegu na Zachodzie przez lata. Nieco krócej w USA, gdzie w 1952 roku Komisja kongresmana Ray'a Johna Maddena opublikowała raport o prawdziwych okolicznościach zbrodni. - Powstanie tej komisji, która przesłuchała ponad 280 świadków, zapoznała się z wieloma relacjami i dowodami rzeczowymi, było możliwe dzięki wstrząsowi, jakim dla Ameryki były informacje o licznych egzekucjach jej żołnierzy podczas wojny w Korei. To spowodowało nacisk na ujawnianie prawdy o tego typu zbrodniach. Wielka Brytania zaś dopiero w 2003 roku ujawniła swoje dokumenty dotyczące Katynia - zaakcentował historyk. W jego publikacji znalazła się również część poświęcona polskiemu śledztwu na temat zbrodni katyńskiej, prowadzonemu tuż po wojnie przez prokuratora Romana Martiniego, który zginął później w tajemniczych okolicznościach. - Martini przez wiele lat był otoczony mitem bohaterskiego prokuratora, który odkrył prawdę i za to stracił życie. Jednak w rzeczywistości jego śledztwo miało za zadanie zastraszyć tych, którzy chcieli ujawnić rzeczywiste okoliczności zbrodni. Wspominam także o epizodzie z lat 50., kiedy po śmierci Stalina Chruszczow miał zaproponować Gomułce ujawnienie prawdy i dorzucenie kłamstwa do listy zbrodni stalinowskich, ale on się nie zgodził - opowiadał autor. Jego książkę zamykają rozdziały opisujące ujawnienie przez Rosjan w 1990 roku i przekazanie Polsce tzw. pakietu nr 1, zawierającego wybrane wcześniej przez władze sowieckie najważniejsze dokumenty związane ze zbrodnią katyńską. Materski przedstawia także historię śledztwa rosyjskiej prokuratury wojskowej oraz procesów z tym związanych. - Choć wiemy już o Katyniu bardzo wiele, nadal nie są to informacje kompletne. Ważne, by jednak wciąż starać się dotrzeć do prawdy oraz propagować i utrwalać wiedzę o zbrodni katyńskiej - podkreślił Materski. Publikacji towarzyszy skierowany do uczniów, studentów i nauczycieli audiobook, zawierający wybór 40 dokumentów na temat zbrodni katyńskiej. - Chcieliśmy w ten sposób przybliżyć zbrodnię ludziom młodym, którzy obecnie często niechętnie sięgają po książki. Dokumenty czyta znany aktor Olgierd Łukaszewicz, natomiast komentarze do nich - aktor młodszego pokolenia Jacek Rozenek - mówił naczelny dyrektor Archiwów Państwowych Sławomir Radoń, autor wyboru dokumentów i komentarzy.