Subtelny poeta stroniący od polityki, duchowny, który ślubował celibat - na pierwszy rzut oka życiorys ks. Twardowskiego nie kryje sekretów. Magdalena Grzebałkowska podkreśla jednak, że zebranie wspomnień o Janie Twardowskim okazało się niezwykle trudne. - Niektórych, szczególnie bliskich, namawiam miesiącami, a kiedy ma dojść do spotkania, nagle odwołują je bez podania przyczyn. Inni dzwonią dzień po rozmowie i proszą o wykasowanie nagrania, mam zapomnieć o spotkaniu. Czego się boją, dlaczego tak reagują? - zastanawia się Grzebałkowska. Raczej na pewno nie chodzi o sekrety znajomości księdza z kobietami. - Ulegałem fascynacjom kobietami i nie wstydzę się tego - powiedział sam Twardowski w jednym z wywiadów. Grzebałkowska odnalazła kilka takich znajomości - pierwszą była Wanda, czyli Dziula Zieleńczyk - komunistka, autorka słów do pieśni "My ze spalonych wsi" - z którą podczas okupacji bardzo się przyjaźnił. Jeszcze pod koniec życia ks. Twardowski określał ją słowami "moja sympatia". Już jako duchowny ksiądz Jan przeżył burzliwą przyjaźń z tajemniczą W., którą bardzo długo wspominał. W czasach, gdy pracował w parafii na Saskiej Kępie, była "Marychna", potem lekarka o imieniu Janina. Grzebałkowska nie natrafiła na żaden ślad, aby te znajomości wykroczyły poza wyznaczone celibatem granice. Ks. Twardowski miał lęk przestrzeni i bał się wielkich kościołów. Nie był porywającym mówcą - bardzo nieśmiały, jak sam to określał, "mamrotał" z ambony, choć jego kazania, zwłaszcza te dla dzieci, trafiały do serc wielu słuchaczy. Autorka biografii opisuje słabości księdza Jana, niekiedy zabawne, jak przewrażliwienie na punkcie własnego wyglądu. Podobno już w latach 70., kiedy jego czupryna zaczęła się przerzedzać, zaczął nosić tupecik, zrezygnował z niego dopiero po swoich 90. urodzinach. Od 1980 roku ks. Twardowskiego co jakiś czas odwiedzali przedstawiciele SB. W 1987 roku Jan Twardowski został zarejestrowany jako tajny współpracownik "Poeta", w 1989 roku współpracę rozwiązano. Wojciech Polak, historyk z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, uważa, że ks. Twardowski nie wiedział o rejestracji jako TW. "Żaden dokument nie świadczy o świadomej współpracy księdza z bezpieką" - ocenia Polak. Prawdziwa sława przyszła do księdza-poety na starość, po siedemdziesiątce. Już w połowie lat 80. co niedziela w kościele Wizytek ustawiała się długa kolejka ludzi, którzy prosili o rozmowę, spowiedź, pieniądze, wsparcie duchowe, recenzję wierszy. Dostawał setki listów, telefon dzwonił bez przerwy. Ks. Twardowski starał się nie odprawiać nikogo, uważał, że nie ma spotkań przypadkowych, a każdy człowiek przychodzi od Boga. Zaczynało brakować mu czasu na pisanie wierszy, a w latach 90. ludzi zabiegających o uwagę i czas księdza-poety miało być jeszcze więcej. Otoczony tłumem ksiądz bywał bardzo samotny. Brakowało mu więzów rodzinnych, dlatego w jego życiu zaczęły pojawiać się duchowe "wnuczki". Marylka Kędzierska, Basia Arsoba spotykały się z księdzem Janem regularnie, wymieniały z nim listy. On obsypywał je drobnymi prezentami, kazał tytułować się dziadkiem. Szczególnie ważna w życiu ks. Twardowskiego miała się okazać zawarta w 1988 roku znajomość z Aleksandrą Iwanowską, która w 2002 roku przejęła notarialnie opiekę nad księdzem Janem. Odtąd miała pilnować jego finansów i troszczyć się o sprawy codzienne. Grzebałkowska przyznaje, że Oleńka, jak nazywał Iwanowską ks. Twardowski, uporządkowała jego twórczość, ukróciła nadużywanie hojności poety przez wydawców, przepisała do końca taśmy z jego kazaniami. Ale wielu rozmówców Grzebałkowskiej ma do Iwanowskiej jakiś rodzaj żalu, nawet pretensji. W ostatnich latach życia księdza Jana jego kontakty ze światem były ograniczane - Iwanowska sporządziła listę gości, którzy mogli go odwiedzać, na której zabrakło wielu osób bliskich księdzu. Niektórzy przyjaciele, jak Krystyna Gucewicz, starali się przychodzić, kiedy Iwanowskiej nie było. - Ludzie wspominają, że w ostatnich latach życia wszystkiego mu brakowało, prosił gości żeby kupowali mu zeszyty i ołówki, pytał, czy mogą mu kupić w księgarni jego własne książki, bo ich nie miał - streszcza Grzebałkowska rozmowy z przyjaciółmi księdza. Iwanowska, która od 2002 roku dysponowała funduszami Jana Twardowskiego, tłumaczyła w wywiadach, że wszystkie pieniądze, jakie ksiądz dostawał do ręki, natychmiast rozdawał potrzebującym, więc wzięła na siebie "niewdzięczną rolę tej, która pilnuje jego spraw". Najbardziej poczytny poeta polski końca XX wieku, którego książki osiągnęły nakład 2 mln egzemplarzy, całość praw autorskich scedował na Aleksandrę Iwanowską. Iwanowska już na pogrzebie księdza podeszła do przedstawiciela dziecięcego zespołu Ychtys, który za zgodą księdza Jana od lat wykonywał piosenki do jego wierszy i zakazała ich wykonywania. W lutym 2007 roku zabroniła, jakichkolwiek wznowień i publikacji wierszy księdza bez jej zgody, której udziela bardzo rzadko. Nie wiadomo do końca, jakie dokumenty związane z księdzem Janem znajdują się w jej archiwum, całkowicie niedostępne dla badaczy. Grzebałkowska uważa, że może tam być m.in. dziennik księdza, do którego fragmentów z lat 1957-1968 udało jej się przypadkiem dotrzeć. Książka "Ksiądz Paradoks" ukaże się 22 września nakładem wydawnictwa Znak.