Dziś Krysia jest już bezpieczna w domu. Policja znalazła ją wychudzoną, zapłakaną i przerażoną późnym wieczorem pod Warszawą. Wróciła do domu w ubraniu poplamionym krwią. - Nie chce nic mówić. Wiem, że się boi. Może została zastraszona przez tego zboczeńca - płaczą rodzice 14-latki. Łzy szczęścia mieszają się ze łzami strachu przed bolesną prawdą, którą mogą usłyszeć z ust swojego dziecka... Przypomnijmy. Krysia Maksimiuk ze wsi Kobylanka (woj. podlaskie) 1 października wyszła rano z domu do szkoły, ale do niej nie dotarła. Omotał i uprowadził Rodzice dziewczynki odchodzili od zmysłów. Podejrzewali, że córkę uprowadził dużo starszy mężczyzna, kierowca autobusu spod Krakowa, którego Krysia poznała dwa lata temu w wakacje. Dorosły mężczyzna zasypywał dziewczynkę erotycznymi listami i SMS-ami. Zmieniła się, zamknęła w sobie, odsunęła od rodziny, zaniedbała w nauce. - Ten zboczeniec omotał ją. Ona ma dopiero 14 lat, ale ma już kobiece kształty. Mógł z nią zrobić wszystko - szalał ze strachu pan Eugeniusz Maksimiuk (46 l.), kiedy córka przepadła. Przy cmentarzu znaleziono jej plecak z podręcznikami i mundurkiem. Siedziała w zaroślach Rodzice zgłosili zaginięcie Krysi policji. - Kiedy otrzymaliśmy aktualne zdjęcie zaginionej, natychmiast rozesłaliśmy je do jednostek w całej Polsce - mówi sierż. Marta Rodzik z policji w Białymstoku. Wczoraj, późnym wieczorem, do rodziców Krysi zadzwonili policjanci, że ich córka odnalazła się... pod Warszawą. - Około godz. 21 patrol policji znalazł zaginioną w zaroślach w okolicach jednego z bloków w Jadwisinie (gmina Serock) pod Warszawą - informuje Robert Szumiata, oficer prasowy z komendy policji powiatowej w Legionowie. Nabrała wody w usta O tym, co się jej przytrafiło, Krysia nie chciała rozmawiać z policjantami. O drugiej w nocy ojciec odebrał córkę z komisariatu i wrócił z nią do domu w Kobylance. - Schudła niemiłosiernie. Jest wycieńczona, płakała. Na spodniach miała krew - opowiada pan Eugeniusz. - Nie chciała nic mówić. Wiem, że się boi. Może została zastraszona przez tego zboczeńca?! Krysia trafiła do dziecięcego szpitala w Białymstoku. Tam czekał na nią policyjny psycholog. Dziewczynka w dalszym ciągu nie chce jednak powiedzieć, co się stało. Będzie bezpieczna Po badaniach lekarskich wiadomo będzie, czy dziewczynka została wykorzystana seksualnie. - Ona ma dopiero czternaście lat. To jeszcze dziecko. Nie ma świadomości tego co robi, a ten bydlak mógł to wykorzystać - płacze Halina Maksimiuk (45 l.), mama dziewczynki. - Dzięki Bogu i pomocy dobrych ludzi udało się ją odnaleźć. Zrobię wszystko, żeby była już bezpieczna - zapewnia.