Minister środowiska Henryk Kowalczyk, odnosząc się w piątek w TVP Info do awarii spalarni osadów przy oczyszczalni "Czajka", poinformował, że Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska złożył w tej sprawie doniesienie do prokuratury. Dodał, że doniesienie takie trafiło również do Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Jak sprecyzował, chodzi o sprawdzenie, czy osady ściekowe są zagospodarowywane w należyty sposób. Kowalczyk: Kolejna awaria tak naprawdę była znów ukrywana Kowalczyk zaznaczył, że informacja o tym, że osady ściekowe są składowane w wyrobiskach po żwirowych, "jest bardzo niepokojącą informacją". W jego ocenie powinny być one wykorzystywane "po przeprowadzeniu pełnych badań bezpieczeństwa". "Więc nie mamy tej pewności, stąd będziemy teraz właściwie musieli poszukiwać, gdzie one zostały złożone, w jakiej ilości, czy zostały złożone zgodnie z prawem" - powiedział minister. Dodał, że sytuacja "Czajki" komplikuje się "w sposób niesamowity". "Dziwię się, że kolejna awaria tak naprawdę była znów ukrywana, a osady ściekowe - nie wiadomo, w jakim stanie będące - są składowane w miejscach, które mogą zagrażać bezpieczeństwu" - mówił. Radni PiS alarmują Sprawę uszkodzenia spalarni osadów podnieśli we wtorek radni PiS. Radny Filip Frąckowiak skierował w związku z tym do miasta pytania, jaka firma, za ile i gdzie utylizuje osad. Rzecznik ratusza jeszcze we wtorek potwierdził PAP, że spalarnia nie działa od końca ubiegłego roku. "Wywóz osadów ściekowych realizowany jest przez firmę, z którą jest podpisana umowa. To oni odpowiadają za utylizację" - zaznaczył. MPWiK: Manipulacja W piątek MPWiK podało, że awaria nie stanowi zagrożenia dla ludzi i środowiska, a wyłączenie stacji termicznej utylizacji osadów ściekowych nie ma wpływu na sprawne funkcjonowanie oczyszczalni ścieków "Czajka". "W związku z pojawiającymi się nieprawdziwymi informacjami i manipulacją informacji, informujemy, że na przełomie listopada i grudnia 2018 r., w związku z awarią rekuperatorów, tj. wymienników ciepła, z eksploatacji została wyłączona Stacja termicznej utylizacji osadów ściekowych (STUOŚ), co było związane z uszkodzeniem jednego z urządzeń spalarni" - napisało MPWiK. Spółka podkreśliła, że nie ukrywała awarii STUOŚ, a informacje na ten temat zostały przekazane m.in. do Mazowieckiego Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, Biura Infrastruktury Urzędu m.st. Warszawy, Biura Nadzoru Właścicielskiego Urzędu m.st. Warszawy oraz burmistrza dzielnicy Białołęka. "Jednego dnia można odebrać 100 ton, a innego 500 ton" Jak powiedział Dariusz Sobota z firmy PZHT Dar-Trans, która przetwarza osad, w "Czajce" są trzy zbiorniki, do których pompowany jest osad - produkt uboczny wstępnego oczyszczania ścieków trafiających do obiektu. Czeka na transport. Następnie osad odbierany jest przez firmy zewnętrzne przystosowanymi do przewozu osadu ciężarówkami. "Jednego dnia można odebrać 100 ton, a innego 500 ton. Ilość zależy od tego co spływa aktualnie do "Czajki" i jak szybko zakład jest w stanie to oczyścić" - powiedział Sobota.Ciężarówki wożą osad w różne regiony Polski - do zakładów, które go dalej przetwarzają. "W przypadku mojej firmy powstaje mieszanina, na której zostanie posadzony las. Cała inwestycja dostała dotację unijną i wszystko jest ekologiczne" - zaznaczył Sobota.Z kolei Adam Mulik, prezes Przedsiębiorstwa Handlowo-Usługowego, które też odbiera osady z Czajki, wyjaśnił, że w jego firmie z osadu powstaje specjalny kompost. Nie jest używany do produkcji rolnej, ale do "do rekultywacji terenów zdegradowanych jak tereny pokopalniane: kopalnie odkrywkowe, piaskownie czy żwirownie, ale również służy do rekultywacji zamykanych składowisk" - powiedział Mulik.Firma Bio-Med - jak przekazał Jarosław Puszyński, dyrektor zakładu gospodarki z tej firmy - odebrała osad z "Czajki: tylko dwukrotnie: w kwietniu i styczniu. 8 tys. ton osadu przetworzyła na nawóz. "Wszystko było kompostowane, a z kompostu wytwarzany był nawóz mineralno-organiczny, dopuszczony do obrotu przez Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi" - zaznaczył dyrektor Puszyński.