Mieszkańcy miasta, z którymi rozmawiał reporter radia RMF FM mówią, że do dwunastej sekundy spot jest naprawdę ciekawy. Widać panoramę miasta, Most Świętokrzyski, Pałac Kultury, Plac Zamkowy i Rynek Starego Miasta. Później nie jest już tak dobrze. Mężczyzna, który widzi biegnącą kobietę i udaję się za nią w pogoń - budzi jednoznaczne skojarzenia. - Zboczeniec, który biegnie za kobietą - takie jest moje pierwsze wrażenie. Przez większość czasu widać skaczącą parę. Właściwie nie wiadomo, o czym to jest. Taka mieszanka Matrixa i parkuru - skomentował młody mężczyzna. Zdaniem Katarzyny Ratajczyk dyrektor biura promocji Warszawy, to nie żaden Matrix, a skojarzenia są po prostu nie na miejscu. Urzędniczka podkreśla, że spot będzie dobrze promował stolicę w polskich i zagranicznych telewizjach. Poza tym najczęściej będzie pokazywana 30-sekundowa reklamówka, a nie ta 3-minutowa, która budzi kontrowersje. - Nie będę tego komentować. Każdy ma prawo do własnych skojarzeń. Spot ma spełniać swoje cele. To nie jest kwestia podobania się, ani nie podobania - mówi Katarzyna Ratajczyk. - Te słowa mogą sugerować, że spot nie spodobał się także pani dyrektor. Chyba że wspomnianym celem jest rozbawienie Europejczyków za pół miliona złotych. Firma, która wykonała spot jest zwycięzcą przetargu. Wygrała, bo zaproponowała najniższą cenę. Kolejna oferta była droższa o kilkaset tysięcy złotych - to jedyne wytłumaczenie władz Warszawy. Zobacz kontrowersyjny spot: