Zdaniem prof. Tadeusza Pomianka, rektora Wyższej Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie i prezesa Polskiego Związku Pracodawców Prywatnych Edukacji PKPP Lewiatan, obecny system finansowania jest niezgodną z prawem i sprzeczną z konstytucją dyskryminacją uczelni niepublicznych. Niepubliczne uczelnie walczą o pieniądze - Ministerstwo nie dofinansowuje choćby studiów stacjonarnych w uczelniach niepublicznych (...), artykuł 70 konstytucji wręcz to nakazuje. System finansowania szkolnictwa wyższego zamiast wspierać lepszych, wspiera kiepskich - mówił prof. Pomianek na konferencji poświęconej finansowaniu szkolnictwa wyższego, zorganizowanej w ubiegłym miesiącu w Rzeszowie. Jak dodał, na rzecz "respektowania prawa" przez resort nauki ma zacząć działać biuro Rzecznika Praw Obywatelskich. - W grę może wejść nawet Trybunał Konstytucyjny - zaznaczył. Według rektora rzeszowskiej uczelni obowiązek finansowania studiów na niepublicznych uczelniach nakłada artykuł konstytucji, którego fragment brzmi: "Warunki zakładania i działalności szkół niepublicznych oraz udziału władz publicznych w ich finansowaniu (...) określa ustawa. Władze publiczne zapewniają obywatelom powszechny i równy dostęp do wykształcenia". Konstytucja dopuszcza, ale nie nakazuje Jednak - zdaniem konstytucjonalisty z Uniwersytetu Warszawskiego dr. Ryszarda Piotrowskiego - nie jest to prawda. - Ten artykuł dopuszcza dofinansowanie z budżetu państwa niepublicznych szkół, ale go nie nakazuje - powiedział. Oznacza to, że o tym, czy prywatne szkoły dostaną jakieś dofinansowanie z budżetu, decyduje ustawodawca. Ustawodawca, czyli parlament poprzedniej kadencji uznał, że uczelnie niepubliczne powinny mieć taką możliwość i zobowiązał ministra nauki do wydania rozporządzenia, które regulowałoby warunki ubiegania się uczelni o dotacje z budżetu. W znowelizowanej w 2011 r. ustawie Prawo o szkolnictwie wyższym, w art. 95 zapisano: "Minister właściwy do spraw szkolnictwa wyższego określi, w drodze rozporządzenia, warunki i tryb występowania przez uczelnie niepubliczne o dotacje, o których mowa w art. 94, oraz sposób kontroli ich wykorzystania". W poprzednio obowiązującej ustawie (od 2005 r.) również znajdował się taki zapis. Jednak żaden z urzędujących od tego czasu ministrów nie wydał takiego rozporządzenia, uczelnie niepubliczne nie miały więc podstawy prawnej, żeby ubiegać się o dotacje. Na razie obecnie urzędująca minister nauki Barbara Kudrycka również nie wydała takiego szczegółowego rozporządzenia. W 2011 r. żadna prywatna uczelnia nie otrzymała pieniędzy z budżetu na kształcenie studentów. Wyjątkiem jest kilka uczelni kościelnych, które są uprawnione do dotacji na podstawie specjalnych przepisów. "Solidarność" protestuje Zdaniem Rady Krajowej Sekcji Nauki NSZZ "Solidarność" tak powinno zostać. W swoim oświadczeniu na ten temat związkowcy wyrazili "zdecydowaną dezaprobatę dla inicjatyw zmierzających do wspierania uczelni prywatnych ze środków publicznych". "Nie godzimy się z aspiracjami do pomocy publicznej właścicieli uczelni niepublicznych, które z założenia są przedsiębiorstwami nastawionymi na zysk i pobierającymi czesne od swoich studentów. Uważamy, że - tu i teraz - nie ma alternatywy dla sektora publicznego. Tylko uczelnie publiczne reprezentują poziom międzynarodowy i tylko one w przewidywalnej perspektywie czasowej mogą prowadzić działalność dydaktyczną i badawczą na poziomie światowym" - napisał w komunikacie przesłanym PAP przewodniczący naukowej "Solidarności" prof. Edward Malec. "Solidarność" obawia się, że przyznanie dotacji uczelniom niepublicznym wiązałoby się z koniecznością odebrania części pieniędzy szkołom państwowym, które już i tak dostają niewiele. "Dyplom za kostkę masła"? Przewodniczący naukowej "Solidarności" idzie zresztą jeszcze dalej. W swoim piśmie przygotowanym na jedno z posiedzeń sejmowej Komisji Edukacji Nauki i Młodzieży opowiedział się za odebraniem studentom szkół niepublicznych prawa do stypendiów ze środków publicznych. Bardzo krytycznie ocenił przy tym poziom kształcenia na polskich uczelniach prywatnych. - Można zaryzykować tezę, że nie sprawdził się stworzony w Polsce 20 lat temu model współistnienia wyższych szkół publicznych i prywatnych. Ludowa mądrość ukuła termin "dyplom za kostkę masła" - to lapidarna ocena jakości kształcenia niektórych szkół prywatnych. Wydaje się, że najwyższy czas zaprzestać wydawania publicznych pieniędzy na szkoły prywatne. Co roku ponad 350 mln złotych na stypendia dla studentów szkół prywatnych z państwowej kiesy, kolejne kilkaset milionów w postaci grantów europejskich. Bardziej efektywne i pożądane z punktu widzenia społecznego, jak sądzę, byłoby zwiększenie o te środki finansowania szkół publicznych - ocenił. Nie zanosi się na zmiany Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego zdecydowanie nie godzi się na ograniczenia stypendiów dla studentów szkół niepublicznych. Nie zanosi się również na zmiany w sprawie dotacji dla uczelni prywatnych na prowadzenie studiów stacjonarnych. - Przełomem jest jednak to, że wprowadziliśmy finansowanie studiów III stopnia, czyli doktoranckich, na uczelniach niepublicznych, które stawiają na rozwój i gwarantują jakość kształcenia - powiedział rzecznik resortu nauki Bartosz Loba. Dodał, że resort uważnie "wysłuchuje opinii wszystkich stron". - Powołaliśmy właściwe gremia, aby mogły dogłębnie analizować istotne koncepcje i stanowiska płynące z różnych stron. Jednym z nich zespół do spraw ewentualnych zmian w prawie o szkolnictwie wyższym. Został powołany w lutym zarządzeniem minister Barbary Kudryckiej. Zasiadają w nim przedstawiciele szkół publicznych i niepublicznych, a także studentów i doktorantów. Od pewnego czasu działa także międzyresortowy zespół, którego zadaniem jest przygotowanie założeń nowego algorytmu finansowania uczelni. Pracują w nim wiceministrowie reprezentujący Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz Ministerstwo Finansów - powiedział Loba.