- W filmie jest przerysowane, w tym sklepie zawsze było sympatycznie... To był najlepszy sklep w okolicy - mówiła klientka, która nieprzerwanie robi tu zakupy od samego początku, od 1965 roku. - Pamiętam, jak w tym sklepie był ten film nakręcany... pamiętam... to nie zupełnie tak było, w filmie trochę przerysowali. Ale w wyglądzie tego sklepu się niewiele zmieniło. Co innego asortyment, obsługa... ale ten sklep ma historię... - dodaje. Jedną z wymyślonych rzeczy była słynna tablica z napisem "tych klientów nie obsługujemy". - Gabloty nigdy nie było. Nie ma klientów, których się nie obsługuje - zdradza Pani Ewa, która pracuje za ladą z wędlinami i dodaje, że są klienci dowcipni, niektórzy przychodzą się wyżalić, przychodzą z różnymi problemami - tak jak do fryzjera się idzie. Dziś na ścianach wiszą informacje o bardziej nowoczesnych zabezpieczeniach. Zamknięcie sklepu to koszmar dla mieszkańców pobliskiego osiedla. Dzisiaj to ostatni dzień, koszmar niesamowity dla starszej populacji Powiśla. Kręci się łezka. - Tutaj wszystkich się zna, wszystkie dziewczyny są miłe i sympatyczne. Zawsze można liczyć na ich pomoc. Z kierownikiem się porozmawia - zawsze jak potrzebowałam indyka na święta. Nigdzie nie było, a tu zawsze był. Mówiło się kierownikowi, przychodził człowiek do sklepu, to mówił "indyk... czeka świeży" - wspomina jeden z klientów sklepu. Mieszkańcy osiedla żalą się, że sklep zostaje przeniesiony zbyt daleko, żeby do niego jeździć - nawet z sympatii. - Ten sklep jest nam bardzo potrzebny. Korzystamy z tego sklepu od 65. roku. Różni tu byli kierownicy. Ale w tej chwili rzeczywiście ci państwo bardzo się starają o zaopatrzenie. Bardzo grzeczna jest tu obsługa. Są usłużni. To był bardzo dobry sklep i jedyny na całe osiedle. Najbliższy sklep jest bardzo drogi, kogo stać na te zakupy, to by trzeba było mieć jeszcze jedną emeryturę... Sklep bardzo mile wspominają też jego pracownicy. - Pracowałam tu siedem lat... to jednak swoje robi. Mamy wspaniałych klientów, bardzo sympatyczni mili ludzie, część pójdzie za nami z tej sympatii. Ale wiadomo, jest tu sporo starszych ludzi... mogą mieć z tym kłopot. - mówiła jedna z pracownic. Agnieszka Witkowicz