Projekt, który na zlecenie Ratusza wykonał dr Krzysztof Żółtowski, rozwiewa wszelkie wątpliwości i spekulacje, które od miesięcy krążyły wokół płockiej inwestycji, wartej 20 milionów złotych. Trzeba wymienić głowice Największe problemy są z pylonami głowic i kozłami oporowymi, które nie mają odpowiedniej nośności. - To są główne wady, pozostałe jak grubość powłoki malarskiej to kwestie drugorzędne, które dopiero za pewien czas mogłyby się okazać uciążliwe w użytkowaniu - mówi Krzysztof Żółtowski, ekspert z Gdańskiej Politechniki. - Głowice trzeba od nowa zaprojektować i wykonać. Czy ja to zrobię, czy ktoś pod moim nadzorem, to kwestia nieistotna. Jednocześnie nie chce spekulować, kto jest winny temu, że amfiteatr od miesięcy stoi bezużyteczny. - Nie wskazuję winnych, bo nie taka moja rola. Sprawdzałem projekt od strony technicznej - dodaje. Nikt się nie przyznaje Projektant Wojciech Ryżyński wielokrotnie tłumaczył, że winny jest wykonawca, bo dokonał zmian w projekcie na gorsze. Złożył nawet zawiadomienie do prokuratury. Z kolei wykonawca, czyli konsorcjum z Vectrą na czele twierdziło, że zmiany były na lepsze, bo projekt był nie do wykonania. - Wiedziałem, że to był szkolny błąd projektanta - mówi Marek Graczykowski, właściciel Vectry. - Nie obawiałem się tej ekspertyzy. Tłumaczy także, że spór tak naprawdę nie dotyczy jego firmy. Za konstrukcje stalowe i linowe odpowiada BBR, a oni nie przyznają się do winy. Vectra niejako stoi z boku. Wciąż nie wiadomo, ile będzie kosztowała naprawa amfiteatru, gdyż ekspertyza wskazuje tylko wady. W tym tygodniu usiądę nad projektem i pomyślę, jak najlepiej wykonać plan naprawy - tłumaczy Krzysztof Żółtowski. - Jeśli znajdę prosty pomysł to przy dobrej organizacji pracy i woli wykonawcy oraz inwestora uważam, że jest szansa na otwarcie amfiteatru w tym roku. Wymiana pylonów, moim zdaniem, nie powinna trwać dłużej niż dwa tygodnie. Kto ostatecznie pokryje koszty naprawy? Prezes Vectry wyjaśnia, że na pewno nie on. - Nie ma takiej możliwości abyśmy z własnej kieszeni wyjęli pieniądze - zaklina się Graczykowski. - Jako twórcy obiektu jesteśmy do dyspozycji inwestora. Możemy poprawić, tnąc koszty do niezbędnego minimum, ale nie za darmo. I tak już co miesiąc utrzymanie amfiteatru kosztuje nas 30 tysięcy złotych. I co dalej? Z kolei w Ratuszu przewidują dwie koncepcje. Ta optymistyczna zakłada, że wszyscy pójdą na kompromis i ustalą szczegóły przy stole. Pesymistyczna skończy się w sądzie. Jeżeli projektant i wykonawca nie będą chcieli wykonać prac naprawczych, bardzo prawdopodobne, że amfiteatr dokończy zewnętrzna firma, a zwrotu kosztów ratusz będzie domagać się na drodze sądowej. - W tej chwili czekamy na projekt naprawczy, który opracuje dr Żółtowski oraz wyniki badań diagnostycznych - mówi Marzena Sawicka, dyrektor wydziału inwestycji w płockim magistracie. - Liczymy, że przy rzetelnej współpracy wszystkich stron wady zostaną usunięte w ciągu dwóch miesięcy. Zwrotu kosztów, poniesionych w wyniku praw naprawczych dochodzić będziemy na drodze sądowej. Poza tym Ratusz musi płacić za podparcie dachu, gdyż istnieje ryzyko katastrofy. Do tego będzie musiał płacić także za magazynowanie mebli, które nie mogą być wstawione do obiektu, gdyż ten nie jest odebrany. Paweł Brodowski