W 2001 roku, w jednej z podstołecznych miejscowości został uprowadzony członek innej grupy przestępczej. Porwano go sprzed hotelu. Skutego kajdankami, w worku na głowie, przestępcy wywieźli go do lasu i - upewniwszy się, że na ślad nie wpadła policja - zamordowali. Zwłoki zakopano. Jak powiedział prokurator Kordulski, oskarżonemu mężczyźnie zarzucono udział w uprowadzeniu i pomoc w zatarciu śladów zabójstwa. W samym zabójstwie, według ustaleń śledczych, miał on nie uczestniczyć. To ciąg dalszy rozliczania członków gangu wołomińskiego, którego działalnością prokuratorzy, najpierw z Łomży, a teraz z Białegostoku, wspólnie z Centralnym Biurem Śledczym, zajmują się od kilku lat. Śledztwo rozpoczęło się w Łomży od badania okoliczności zabójstwa jednego z wysoko postawionych w hierarchii członków gangu, którego spalone zwłoki znaleziono w lesie koło Szumowa (woj. podlaskie). Potem sprawę przekazano do Białegostoku - nie z powodu złych wyników śledztwa, ale ze względu na jej rozległy zakres. W sumie dotąd oskarżono już ok. trzydziestu osób. Jesienią ubiegłego roku do sądu trafił akt oskarżenia dotyczący trzech mężczyzn uważanych za bossów tzw. grupy wołomińskiej w latach 2002-2003. Zarzucono im najpoważniejsze przestępstwa: zabójstwa, handel narkotykami i bronią na dużą skalę. Prokurator Kordulski dodał, że śledztwo wciąż trwa ale prokuratura kończy już kolejne jego wątki.