Gazeta przytacza przykład kobiety chorej na raka piersi, wykrytego w lutym, której w warszawskim Centrum Onkologii wyznaczono termin operacji na maj. Tymczasem według rozporządzenia Ministerstwa Zdrowia z 2005 r. jest to przypadek nowotworu potencjalnie złośliwego, wymagającego pilnego leczenia operacyjnego, a sugerowany czas oczekiwania na zabieg nie może przekraczać dwóch tygodni. Zdaniem cytowanego przez gazetę eksperta od ochrony zdrowia Adama Kozierkiewicza, kobieta, zamiast szukać pomocy w kraju mogłaby od razu wyjechać do któregokolwiek kraju Unii Europejskiej, gdzie operacje wykonano by bez zwłoki. W takim przypadku prawo unijne stoi po stronie pacjenta i NFZ musi za zabieg zwrócić pieniądze. Mimo, że polskie przepisy gwarantują szybki dostęp do świadczeń ratujących życie, pacjenci są często zmuszeni do oczekiwania na nie w kilkumiesięcznych kolejkach. Na domiar złego NFZ nie monitoruje liczby oczekujących na operację.