Chodzi o kobiety, które w latach 1999-2006 w trakcie urlopu macierzyńskiego były zatrudnione na etatach i jednocześnie prowadziły firmę. Otrzymywały one z ZUS informacje, że z tytułu prowadzenia działalności gospodarczej w tym okresie mają płacić jedynie składkę na ubezpieczenie zdrowotne. Jednak po zmianie przepisów i wyroku Sądu Najwyższego z 2006 r., który orzekł, że osoby te powinny były płacić wszystkie składki, także emerytalno- rentowe, ZUS domaga się zapłaty zaległych należności, mimo że wcześniej często sam wydawał zaświadczenia poświadczające brak zaległości. Przedstawicielki demonstrujących spotkały się z marszałkiem Sejmu Bronisławem Komorowskim, wicemarszałkiem Krzysztofem Putrą oraz przewodniczącymi klubów parlamentarnych: Wojciechem Olejniczakiem (Lewica) oraz Zbigniewem Chlebowskim (PO). Zamierzają także przekazać petycję premierowi Donaldowi Tuskowi. Kobiety domagają się całkowitego umorzenia zaległości, argumentując, że powstały nie z ich winy. - My nie popełniłyśmy błędu, byłyśmy źle informowane - przekonywała jedna z protestujących Monika Wójcik. Dodała, że od kilku miesięcy poszkodowane bezskutecznie zabiegają o spotkanie z minister pracy i polityki społecznej Jolantą Fedak. Sprawa dotyczy ok. 46 tys. kobiet, ich zaległości wynoszą nawet do kilkudziesięciu tysięcy zł, w sumie jest to kwota rzędu 375 mln zł. Resort pracy przygotował projekt nowelizacji, który m.in. zakłada umorzenie należności kobietom, które w związku z prowadzoną działalnością gospodarczą nie opłacały obowiązkowych składek na ubezpieczenia społeczne w okresie pobierania zasiłku macierzyńskiego. Jednak umorzenie nie dotyczyłoby osób, które nie opłacały obowiązkowych składek z działalności gospodarczej w okresie korzystania z urlopu wychowawczego. W myśl noweli osobom takim zostałby wyznaczony nowy termin na opłacenie należności, a opłacenie ich we wskazanym terminie spowodowałoby nienaliczanie odsetek za zwłokę. Projekt ustawy zakładający abolicję wobec wszystkich zaległości z tego tytułu zakłada projekt przygotowany w grudniu przez PiS. Joanna Kluzik-Rostkowska (PiS) zorganizowała w Sejmie specjalną konferencję prasową, na która zaprosiła protestujących. - Rządowe propozycje to załatwienie zaledwie jednej dziesiątej sprawy, wszyscy wiemy, że urlop macierzyński trwa około czterech miesięcy, a wychowawczy trzy lata. Z jednej strony koalicja i rząd zapewniają, że chcą ułatwiać godzenie życia rodzinnego i zawodowego, z drugiej strony, karzą matki za przedsiębiorczość - mówiła posłanka. Dodała, że sprawa jest pilna, ponieważ ZUS wciąż egzekwuje należności, a sądy wydają niekorzystne dla kobiet orzeczenia. Poinformowała, że sejmowa Komisja Polityki Społecznej i Rodziny wystosowała dezyderat do premiera, aby wystąpił do ZUS-u o zaprzestanie egzekucji zaległych składek. - Mam nadzieję, że w czasie prac legislacyjnych, posłowie PO okażą się bardziej prorodzinni niż rząd - powiedziała Kluzik- Rostkowska. W obronie kobiet w tej sytuacji wystąpił w czwartek rzecznik praw dziecka Marek Michalak. Zaapelował do Fedak o umorzenie zaległych składek matkom, zarówno tym, które przebywały na urlopach wychowawczych oraz tym, które otrzymywały zasiłek macierzyński. Pod Sejmem protestuje kilkadziesiąt osób. Mają transparenty z napisami: "Aktywne matki ZUS pcha za kratki" i "Abolicja kontra ZUS-owska inkwizycja". ZUS podkreśla, że wykonuje obowiązujące przepisy i musi domagać się zapłaty zaległości. - W ramach obowiązującego prawa staramy się robić wszystko, żeby ta sytuacja była jak najmniej uciążliwa dla pań, które się w niej znalazły - powiedział w czwartek Przemysław Przybylski z ZUS. Dodał, że gdy zmieni się prawo, ZUS się do tych zmian dostosuje.