Tomasz Skura, szef Mazowieckiego Szpitala Specjalistycznego w Radomiu zapewnia, że zwolnienia to ostateczność, ale jeśli nie uda się osiągnąć porozumienia, co piąta położna straci pracę. Tomasz Skura ma jednak nadzieje, że do tego nie dojdzie. Cięcia ominą lekarzy, bo - jak mówi prezes zarządu szpitala - jest ich za mało. Propozycję skierowano więc jedynie do średniego personelu medycznego. Według szefa szpitala, rozmowy dotyczyły przede wszystkim redukcji wymiaru czasu pracy, a nie etatów. Chodzi o to, by żadna z osób nie straciła zatrudnienia, chociaż - jak wynika z przeprowadzonej analizy - zbyt dużo jest ich na przykład na ginekologii i położnictwie. Szefowie niektórych oddziałów otrzymali pisma, w których zarząd tłumaczy założenia planu restrukturyzacji i wskazuje dwa rozwiązania - zwolnienia pracowników albo skrócenie im czasu pracy, a co za tym idzie, zmniejszenie wynagrodzeń. Położne nie godzą się na propozycje zarządu. Nie wierzą w jego zapewnienia i dobre intencje. Zdaniem przewodniczącej Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Położnych w radomskim szpitalu, personel jest zastraszany. Według niej, wiele szpitali ma problemy finansowe, ale żaden nie zwalnia pracowników. Takie rozstrzygnięcie jest niesprawiedliwe i nie ma na nie zgody. Renata Ciecieląg przekonuje, że trzeba szukać innych rozwiązań, a jednym z nich jest prowadzenie skutecznych negocjacji z Narodowym Funduszem Zdrowia, dotyczących wypłat za nadwykonania. Propozycja zaradzenia finansowemu kryzysowi w szpitalu ma trafić na biurko marszałka Mazowsza do 10 stycznia.