Ich zmorą jest tzw. hałas instalacyjny, dochodzący z instalacji okalających osiedle biurowców. Najbardziej dokuczliwy staje się jesienią i zimą. Nie pomagają dźwiękoszczelne okna. W mieszkaniach zdaje się czasem, że "przejeżdża przez nie jakiś traktor". Zmęczeni lokatorzy jadą niekiedy nocować do kogoś bliskiego, bo nie mogą wytrzymać hałasu. Dwutygodniowe pomiary, prowadzone przez Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska pokazały, że nocą hałas dochodzi do 62 dB, przy dopuszczalnej normie 45dB. Urzędnicy biura ochrony środowiska z ratusza zostali powiadomieni o sprawie w 2002 r. W efekcie wielu zarządców biurowców usunęło źródła hałasu poprzez naprawy i modernizacje instalacji. Okoliczni mieszkańcy za głównego sprawcę dokuczliwych dźwięków uznają Galerię Mokotów. Dyrektor centrum Paweł Klimczak zapewnia jednak, że wielokrotne kontrole nie wykazały żadnych przekroczeń norm hałasu czy usterek urządzeń. - Kontrole odbywały się podczas pełnej pracy wszystkich urządzeń. Istotne i bardzo ważne dla całej sprawy jest również to, że większość tych urządzeń wyłączamy na noc - powiedział. W sprawie nastąpił pat, a urzędnicy udzielają wymijających odpowiedzi. Nadzieją dla mieszkańców osiedla jest, zwołana na przyszły tydzień, komisja dialogu społecznego przy biurze ochrony środowiska, złożona z przedstawicieli organizacji pozarządowych, która ma zająć się problemem. Jednak jej ustalenia mogą mieć jedynie charakter doradczy dla decydentów. Każdy budynek z osobna nie może emitować większego hałasu niż ustawowa norma, jednak odgłosy urządzeń z kilku biurowców się kumulują i zatruwają życie mieszkańców osiedla Domaniewska - pisze poniedziałkowe "Metro".