Personalizowanie leczenia to korzyści dla chorego i mniejsze koszty dla systemu opieki zdrowotnej - podkreślali uczestnicy wtorkowej konferencji pt. "Wczesne wykrycie i współpraca multidyscyplinarna kluczem do skuteczniejszego leczenia raka płuca". Zorganizowało ją Polskie Towarzystwo Onkologiczne, Instytut Onkologii w Gliwicach oraz Fundacja im. M. Hilgiera. Rak płuc jest zabójcą numer 1 wśród nowotworów złośliwych. Dzieje się tak, bo nie daje żadnych charakterystycznych objawów, nie ma też powszechnych badań pozwalającej wykryć go we wczesnym stadium. Wcześnie daje też przerzuty. Co piąty pacjent z rozpoznanym rakiem płuca w momencie rozpoznania ma przerzuty do mózgu i wątroby, często jest już za późno na operację. Dlatego pięć lat od chwili rozpoznania przeżywa zaledwie kilka do kilkunastu procent chorych. Około 90 proc. chorych na raka płuca to palacze. Medycyna dysponuje coraz nowocześniejszymi metodami leczenia, jedna z nich to tzw. terapia celowana, która daje mniejsze niż chemioterapia skutki uboczne, jak uciążliwa wysypka czy biegunki. Aby podać taki lek w raku płuca trzeba jednak wcześniej potwierdzić, czy pacjent ma mutację pewnego genu, bo w innym przypadku terapia nie będzie tak skuteczna. - Trzeba udowodnić, że ta komórka posiada odpowiedni receptor - dziurkę do klucza, w którą klucz, czyli lek, można włożyć. To wymaga odpowiedniego zasobu wiedzy, pracy laboratoriów. Przed decyzją o leczeniu nie wystarczy dzisiaj uzyskać wyniku średniego - że jest to np. rak gruczołowy, ale zagłębić się w badaniach, które powiedzą nam, jakie ten raka ma dodatkowe czynniki, dodatkowe punkty uchwytu, na które możemy zadziałać. Wiemy dziś, że każdy ma swojego prywatnego raka. Skoro rak się wywodzi z komórki gospodarza, to każdy z nas ma innych rodziców, inne geny - powiedział prezes śląskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Onkologicznego dr Andrzej Wojcieszek. Kierownik Zakładu Patologii Nowotworów Centrum Onkologii w Gliwicach prof. Dariusz Lange podkreślił, że klasyfikacje nowotworów są obecnie niezwykle rozbudowane. - Nawet, jeśli jakiś nowotwór ma ten sam obraz mikroskopowy, morfologiczny, to jeżeli zadziałamy na niego jakimś przeciwciałami, to część - mimo że tak samo wygląda - zupełnie inaczej reaguje, ma inne antygeny. Patrząc z tego punktu widzenia nie ma dwóch takich samych nowotworów, zawsze czymś się różnią - aktywnością proliferacyjną, rodzajem wzrostu, typem przerzutowania, trudno znaleźć dwa takie same - zaznaczył. Dr hab. Paweł Krawczyk z Katedry i Kliniki Pneumonologii Onkologii i Alergologii Uniwersytetu Medycznego w Lublinie powiedział, że choć badania molekularne tkanek nowotworowych są wykonywane w Polsce od kilku lat w wielu laboratoriach, to brakuje jeszcze ram prawnych ich funkcjonowania. Powinny być rejestrowane, kwalifikowane do prowadzenia takich badań, mieć odpowiednie certyfikaty. - Badania molekularne podejmowane obecnie przez poszczególne laboratoria są więc robione po partyzancku czy chałupniczo, choć oczywiście metody biologii molekularnej są ściśle sprecyzowane. Nad wypracowaniem ram organizacyjnych pracują konsultanci krajowi w poszczególnych dziedzinach - genetyce, onkologii, patomorfologii - powiedział. Jak podkreślił, dynamiczny rozwój biologii molekularnej jest nieunikniony, bowiem personalizacja terapii każdego nowotworu oznacza też racjonalizację kosztów. - Badanie dwóch mutacji w genie kosztuje 400 zł, terapia kilka tys. zł. miesięcznie i może być stosowana przez kilka miesięcy, a nawet kilka lat. Opłaca się to badanie wykonać, a nie dawać lek na ślepo - dodał Krawczyk.