Katastrofa budowlana w Mławie. Są ofiary, ludzie pod gruzami
Co najmniej dwie osoby nie żyją, a kilka pozostaje uwięzionych pod gruzami po zawaleniu się betonowego stropu dawnej zajezdni PKS w centrum Mławy - potwierdziły służby. Spod rumowiska jedna osoba wydostała się o własnych siłach, a dwie zostały wydobyte przez ratowników. - To była sekunda. Nie było żadnych ostrzeżeń - relacjonował ranny w rozmowie z lekarzem. Akcja poszukiwawcza została wstrzymana i będzie kontynuowana po zabezpieczeniu miejsca.
Do tragedii doszło w środę około godziny 10:50 przy ulicy Grota-Roweckiego w centrum Mławy na terenie dawnej zajezdni PKS. Łukasz Tomasik - dyrektor szpitala w Nowym Dworze Mazowieckim - przekazał w rozmowie z polsatnews.pl, że zginęła co najmniej jedna osoba, a kilka pozostaje uwięzionych pod gruzami betonowego stropu.
Krótko przed godziną 12:30 rzeczniczka LPR Justyna Sochacka potwierdziła śmierć kolejnej osoby.
Mława. Zawalił się dach hali. Nie żyje co najmniej jedna osoba
Aspirant Marcin Sawicki z Komendy Wojewódzkiej Policji w Radomiu przekazał na antenie Polsat News, że budynek nie był opuszczony. Funkcjonowała tam między innymi samochodowa stacja diagnostyczna.
Policjant potwierdził również, że spod zawalonego dachu jedna osoba wydostała się sama, a służby wydobyły dwie kolejne, które niezwłocznie została poddane reanimacji. Ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo, zostały przewiezione do szpitala. Oficer prasowa mławskiej policji asp. sztab. Anna Pawłowska przekazała natomiast, że stan jednej z nich jest ciężki.
Na miejsce zjechało dziewięć zastępów straży pożarnej - w tym zespół z ciężkim sprzętem, który pomoże w przeczesaniu gruzowiska - pięć karetek i trzy śmigłowce Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Obecna jest też policja kryminalna oraz przedstawiciele nadzoru budowlanego i prokuratury. Pojawił się też burmistrz Mławy Piotr Jankowski. W drodze są oddziały strażaków z psami tropiącymi.
Tragedia w Mławie. Relacja poszkodowanego. "Nie było żadnych ostrzeżeń"
Z relacji ratownika medycznego - który transportował jednego z rannych mężczyzn do szpitala - wynika, że wraz z poszkodowanym w zawalonym budynku pracowało czterech innych pracowników. Osoby te miały montować na miejscu kamery.
- Pan Dawid i jego kolega byli na podnośniku, gdy runął strop. To była sekunda - nie było żadnych ostrzeżeń, trzeszczenie, wyginania się lewarów, elementów nośnych. Poszkodowany tak spadł, że klatka, w której się znajdował, osłoniła jego głowę i klatkę piersiową. Ma złamaną kość podudzia i rękę - poinformował w rozmowie z Polsat News Łukasz Tomasik ze szpitala w Nowym Dworze Mazowieckim.
Ranny przekazał lekarzowi, że poza nim i jego kolegami, na miejscu były jeszcze trzy osoby, które "gdzieś kręciły się po hali". - Czy one w momencie katastrofy były w budynku, tego nie wiadomo - dodał.
- W tej chwili w Mławie temperatura jest dość niska, niebo jest zachmurzone, może spaść deszcz, a to może skracać czas przeżycia uwięzionych osób. Ratownicy robią wszystko, by jak najszybciej dotrzeć do poszkodowanych i udzielić im niezbędnej pomocy - powiedział asp. Marcin Sawicki.
Funkcjonariusz dodał, że dostęp do budynku jest niemożliwy dla osób z zewnątrz. Krótko po godzinie 13:30 służby przerwały poszukiwania i wznowią je, gdy miejsce tragedii zostanie zabezpieczone.
-----
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!