O Wańkowiczu mawia się, że jest "ojcem polskiego reportażu" a "Karafkę..." można traktować, jako rodzaj autokomentarza do własnej twórczości, zarys zapatrywań dotyczących uprawianego gatunku, jego teorii i własnych doświadczeń. "Żadna moja książka nie była tak osobista. Spojrzałem wstecz, zdumiałem się i począłem się zastanawiać - jakże to zrobiło się to moje pisarstwo?" - napisał Wańkowicz o "Karafce..." Autor "Ziela na kraterze" miał poczucie, że pisząc reportaże odwołuje się do bardzo bogatej tradycji. "Reportaż jest stary jak mowa ludzka. Począł się już, kiedy pierwszy troglodyta przyniósł wiadomość o pasących się na łące ichtiozaurach" - napisał Wańkowicz, który w poczet reporterów zalicza Homera (typowy dla gatunku opis pojedynku Achillesa z Hektorem pod Troją), Galla Anonima, Długosza, Paska, Dickensa, Defoe, Londona. Do najważniejszych elementów wyróżniających reportaże Wańkowicz zaliczył łączenie faktów i subiektywnych wspomnień, dokumentalnej relacji i anegdoty, fragmentów epickich i partii silnie liryzowanych, humoru i patosu, zaangażowania i dystansu. "Reportaż jest mozaiką kamyków, które układamy tak, by wiernie oddawały rzeczywistość. Kamykami są fakty z życia" - napisał Wańkowicz. "W "Karafce La Fontaine'a" Wańkowicz pokazuje pasję swojego życia, jaką było pisarstwo. Jest to książka warsztatowa, w której pisarz dzieli się swoimi spostrzeżeniami, doświadczeniem z wielu lat twórczej pracy. +Karafka...+ od dawna jest już też podręcznikiem dla studentów dziennikarstwa - polecana jest wszystkim, których interesuje proces twórczy. Melchior Wańkowicz w swoim ostatnim dziele zastanawia się nad tym, czym jest talent, indywidualność twórcy, podkreśla, jak ważna jest ciekawość, zaangażowanie, różne umiejętności pisarskie, jak choćby zdolność do powiedzenia anegdoty. Ale przede wszystkim podkreśla znaczenie pracy. Pracę stawia na pierwszym miejscu" - napisała Aleksandra Ziółkowska, sekretarka Wańkowicza, której dedykowany jest drugi tom "Karafki...". "Karafka..." stanowi podsumowanie pracy pisarskiej Wańkowicza. Pierwszy tom ukazał się w roku 1972, a drugi już po śmierci pisarza, w roku 1981. Książka nie mogła ukazać się w PRL w pełnej wersji - ingerencja cenzury spowodowała wykreślenie wielu jej fragmentów, dotyczących m.in. właśnie działalności Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk Tytuł książki pochodzi od anegdoty o francuskim bajkopisarzu Jeanie de La Fontaine, którego poproszono kiedyś w gospodzie o rozstrzygnięcie sporu, jakiego koloru są promienie słoneczne odbijające się w stojącej na stole kryształowej karafce z winem. Jeden z gości siedzących przy stole twierdził, że są czerwone, drugi, że niebieskie, a trzeci, że różowe. La Fontaine obszedł stół dookoła i stwierdził, że wszyscy z biesiadników mają rację - zależy, z której strony się patrzy, ponieważ promienie słoneczne załamują się w karafce, dając różne kolory. Dla Wańkowicza ta anegdota niesie pewną prawdę na temat reportażu, który powinien według niego ujmować wiele aspektów opisywanego świata. Dwutomowa edycja "Karafki La Fontaine'a", która we wtorek trafiła do księgarń, ukazała się nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka.