17-latek zaginął jesienią 2005 r., jego zwłoki znaleziono dopiero na początku kwietnia 2006 r. Oskarżonym w tej sprawie zarzucono, że porwali chłopaka w Suwałkach i wywieźli za miasto, gdzie Mateusz R., Kamil L. z innymi, nieustalonymi sprawcami, bili go kijem bejsbolowym i młotkiem. Potem zostawili go półnagiego w zagajniku na mrozie. W wyniku obrażeń chłopak zmarł. Za motyw zbrodni prokuratura przyjęła zemstę, bo chłopak zeznawał przeciwko Mateuszowi R. i jego bratu w procesie, w którym byli oskarżonymi o handel narkotykami. Po procesie pod adresem Mateusza wielokrotnie padały groźby. Chłopak nie wychodził z domu i nie uczęszczał do szkoły. Sam także miał problemy z narkotykami. Skazując Mateusza R. na 25 lat więzienia sąd uznał, że doszło do zabójstwa z zamiarem ewentualnym - bo sprawcy zostawiając pobitego w lesie godzili się na jego śmierć. Sąd podkreślił, że zbrodni dopuszczono się z "motywacji zasługującej na szczególne potępienie", jak formułuje to Kodeks karny. Chodzi o to, że zabity został niewygodny świadek. Drugi skazany - Kamil L. - usłyszał prawomocny wyrok 8 lat więzienia (sąd I instancji skazał go na 15 lat, ale karę zmniejszono, bo sąd przyjął na jego korzyść, że Kamil L. mógł nie wiedzieć, iż pokrzywdzony ma zginąć - lecz jedynie zostać pobity i nastraszony). Wiadomo, że jego wyjaśnienia pomogły ustalić, że to Mateusz R. pobił ofiarę. Obrońca Mateusza R. złożył kasację od tego wyroku. Rozpoznał ją w środę Sąd Najwyższy. Adwokat zarzucił sądowi, że proces przeciwko Mateuszowi R. w Sądzie Okręgowym w Suwałkach prowadził sędzia, który wcześniej otrzymał list od matki zaginionego chłopaka i list ten przekazał policji. Jego zdaniem, powinno to spowodować, że sędzia wyłączy się ze sprawy. Po drugie, adwokat kwestionował przyjęcie przez sąd, że zbrodni dokonano z motywacji "zasługującej na szczególne potępienie". Domagał się uchylenia wyroku i ponownego rozpoznania sprawy. Prokurator Zbigniew Goszczyński wniósł przed SN o oddalenie kasacji jako "oczywiście bezzasadnej". Sąd Najwyższy właśnie takie orzeczenie wydał. - Obrońca nie ma racji przekonując, że sędzia powinien się wyłączyć, jeśli wcześniej przekazał policji otrzymany od matki list ofiary - podkreślił sędzia SN Jacek Sobczak. Uzasadnił, że gdyby tak przyjąć, to właściwie jeden sędzia mógłby prowadzić jedną sprawę na kilka lat, bo można by w sposób dowolny formułować oskarżenia o jego stronniczość. SN podkreślił też, że postawiony przez obrońcę zarzut naruszenia przez niższe instancje prawa materialnego jest niedopuszczalny w postępowaniu kasacyjnym - a tak należy rozumieć próbę podważenia ustalenia sądu o motywacji dokonania zbrodni.