Józef Beck był autorem słynnego przemówienia sejmowego o odmowie ustępstw na rzecz hitlerowskich Niemiec nawet pod groźbą wojny. Jego słowa o tym, że Polacy nie zgodzą się na pokój za wszelką cenę, przeszły do historii. "Jest tylko jedna rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenna: tą rzeczą jest honor" - powiedział Beck 5 maja 1939 r. w Sejmie, odpowiadając na niemieckie propozycje zmian granicy i statusu Wolnego Miasta Gdańska w zamian za pokój. Swoją propozycję uczczenia Becka poprzez nazwanie jednej z ulic w Warszawie jego imieniem przedstawili w poniedziałek na konferencji prasowej. Jak wspominał Bartoszewski, przemówienie Becka wywarło ogromne wrażenie na polskim społeczeństwie. On sam, jak mówił, słuchał jego radiowej transmisji w szkole, która zorganizowała dla licealistów spotkanie w ramach lekcji wychowania obywatelskiego. - W 1939 r. byłem w klasie maturalnej. 12 maja mieliśmy pisać maturę. Wobec tego zwolnili nas na kilka dni wcześniej, żebyśmy się uczyli. Byliśmy w domach i nagle dostaliśmy wiadomość w trybie alarmowym, ażeby przyjść 5 maja do szkoły i przyszliśmy. Okazało się, że na dziedzińcu szkolnym ma być transmisja Sejmu - wspominał. Jak dodał, słowa Becka o tym, że Polska będzie walczyć o swój honor i nie przekroczy granicy ustępstw, trafiały szczególnie do młodzieży. - Tak wstrząsającego wrażenia nie wywarła na mnie w ostatnich przedwojennych miesiącach żadna wypowiedź żadnego polskiego polityka. (...) Ta mowa przede wszystkim zwróciła nam uwagę, że nie było tu bierności, tylko była kalkulacja, że przyjęliśmy różnego rodzaju założenia robocze, mając świadomość gdzie żyjemy i jakie są nasze możliwości - ograniczone, ale są pewne granice - powiedział Bartoszewski. Jak podkreślił, sam Beck był postacią kontrowersyjną, ale wokół sprzeciwu wobec gróźb niemieckich panowała zgoda wielu środowisk politycznych i społecznych. - Wszelkie partie polityczne zrezygnowały już kilka dni wcześniej z demonstracji pierwszomajowych i demonstracji partyjnych 3 maja, pod hasłem jedności narodowej i poparcia rządu po mowie Hitlera z 28 kwietnia. 28 kwietnia Hitler wypowiedział nam pakt o nieagresji"- tłumaczył. Jak dodał, wystąpienie niemieckiego kanclerza było oceniane jako brutalne, agresywne i bezczelne. Bartoszewski dodał, że chciałby uczczenia Becka, jako polskiego patrioty, który działał na rzecz ojczyzny nie z bronią w ręku, ale przy pomocy intelektu. - Nigdy za dużo mówienia o warstwie myślowej, nie tylko o strzelaniu, nie tylko o samobójstwach, nie tylko o reducie Ordona i nie tylko o obronie Westerplatte - powiedział. Drugi z inicjatorów uczczenia Becka, prof. Adam Daniel Rotfeld, ocenił, że przemówienie ministra z 5 maja 1939 r. było błyskotliwe i odpowiadało dokładnie na nastroje społeczne panujące w tym czasie. Poza tym, przeszło do historii jako pierwszy akt sprzeciwu wobec działań hitlerowskich Niemiec. - Beck (...) był pierwszym politykiem, który powiedział Hitlerowi "nie" - powiedział Rotfeld. Jak dodał, sam Beck wcześniej przedstawił swój punkt widzenia swojemu wiceministrowi, Janowi Szembekowi, który zanotował słowa przełożonego w dzienniku. Brzmiały one: "Słabość tego państwa (Czechosłowacji) przeszła nasze oczekiwania. Jest rzeczą niezmiernie rzadką w naszej historii, aby ktoś bez jednego strzału rozporządzał się terytorium innego państwa". - Beck wtedy podjął decyzję, że z Polską tak się nie stanie. Tak się nie stało i dzięki temu ta wojna była nie tylko wojną między Polską a Niemcami, tylko był to początek wojny światowej. To, że Polska nie była osamotniona, było wielką zasługą polityki zagranicznej, która doprowadziła w ostatniej chwili do tego, że mieliśmy przyrzeczenia pomocy ze strony Wielkiej Brytanii i Francji - powiedział Rotfeld. Zdaniem autorów wniosku, imię Becka powinna nosić jedna z uliczek odchodzących od placu Piłsudskiego, gdzie przed II wojną światową znajdował się Pałac Bruehla, w którym urzędowało ówczesne Ministerstwo Spraw Zagranicznych pod kierownictwem Józefa Becka. Według Bartoszewskiego, MSZ powinno wrócić na to miejsce. Zabiegał o to zresztą, kiedy pełnił funkcję szefa dyplomacji, kontynuując zabiegi rozpoczęte przez Bronisława Geremka w czasie, gdy to on szefował MSZ. - Był gorącym zwolennikiem odbudowy Ministerstwa Spraw Zagranicznych na dawnym miejscu - to znaczy fronton do placu Piłsudskiego, bok do ulicy Wierzbowej, tyły od ulicy Fredry - mówił Bartoszewski. Imię Becka miałaby nosić jedna z przebiegających w pobliżu uliczek, obecnie nie mająca nazwy. Jak argumentował Bartoszewski, znajdują się przy niej tylko trzy restauracje, w związku z tym nazwanie tej ulicy imieniem Becka nie pociągnie za sobą kosztów zmiany adresów licznych firm ani osób prywatnych. Jak wyraził się ponadto Bartoszewski, ta lokalizacja "na zadupiu Piłsudskiego" odpowiadałaby Beckowi - "jeżeli można mówić, co nieboszczyk lubi".