Jak poinformował rzecznik warszawskiej prokuratury okręgowej Mateusz Martyniuk, postępowanie wszczęto z urzędu, w poniedziałek. - Nikomu na razie nie postawiono zarzutów. Przesłuchane zostaną m.in. wszystkie osoby, które uczestniczyły w manifestacji, a także te, które mają informacje na temat sprawy - dodał. Zaznaczył też, że zgodnie z Kodeksem karnym, za nawoływanie do nienawiści na tle rasowym, narodowościowym i wyznaniowym grozi do dwóch lat więzienia. Rzeczniczka prokuratury krajowej Katarzyna Szeska powiedziała, że śledztwo to zostało wszczęte z polecenia Prokuratora Krajowego Edwarda Zalewskiego, który zobowiązał też prokuratora okręgowego do objęcia postępowania nadzorem. Według niej w śledztwie ma zostać zbadane, kto był organizatorem manifestacji i czy w tym gronie są osoby, wobec których toczyło się postępowanie zakończone delegalizacją Obozu Narodowo-Radykalnego z Brzegu, który organizował manifestacje na Górze Świętej Anny (chodziło m.in. o gest hitlerowskiego pozdrowienia - red.). W ubiegłotygodniowej manifestacji uczestniczyło kilkuset aktywistów Obozu Narodowo-Radykalnego, którzy wykrzykiwali m.in. "Precz z żydowskim szowinizmem!", "Precz z żydowską okupacją". Odpalili też kilka stadionowych rac, skandując: "Wielka Polska katolicka" i "Nie płakałem po Wejchercie". Pod pomnikiem Dmowskiego kierownik ONR Artur Ziemkiewicz miał - jak donosiły później media - powiedzieć: "Miejmy nadzieję, że za rok w Polsce nie będzie dwóch, trzech czy czterech manifestacji narodowych 11 listopada. Miejmy nadzieję, że będzie jedna, która wstrząśnie posadami tego demoliberalnego syfu. Jedna porządna, która zmiecie to wszystko jak tajfun". Po tych słowach - według świadków - wyciągnął przed siebie wyprostowaną prawą rękę w geście hitlerowskiego pozdrowienia, na co w ten sam sposób odpowiedzieli mu pozostali uczestnicy zgromadzenia. Manifestacja ONR przeszła ulicami Warszawy 11 listopada z okazji 91. rocznicy odzyskania niepodległości. Zablokować próbowali ją antyfaszyści - w efekcie czego doszło do przepychanek z policją. Zatrzymanych zostało w sumie 14 antyfaszystów, siedmiu z nich usłyszało już zarzuty naruszenia nietykalności i napaści na funkcjonariusza. Ultraprawicowy Obóz Narodowo-Radykalny powstał w 1934 r., ale po trzech miesiącach działalności został rozwiązany. W 1993 roku organizacja została reaktywowana, zarejestrowano ją w 2003 r. - po wykreśleniu ze statutu odwołań do przedwojennego Obozu Narodowo-Radykalnego. Pomnik Dmowskiego ma dla aktywistów z ONR szczególne znaczenie. Roman Dmowski był głównym ideologiem polskiego ruchu narodowego i głosił m.in. pogląd, że szczególnym zagrożeniem dla polskich interesów narodowych są Żydzi. Odsłonięcie jego pomnika w Warszawie - w listopadzie 2006 r. - wywołało falę sprzeciwu, zwłaszcza środowisk lewicowych. List protestacyjny do ówczesnych władz miasta podpisało kilkaset osób, m.in. Marek Edelman i prof. Maria Janion. Napisali w nim m.in.: "nazwisko Dmowskiego nierozerwalnie wiąże się z ideologią rasizmu, szowinizmu, "egoizmu narodowego", a nade wszystko antysemityzmu". Przedstawiciele ONR co roku, 11 listopada składają w tym miejscu wiązanki kwiatów. W 2002 r. Sąd Najwyższy uznał, że już samo publiczne wykonanie gestu "Heil Hitler" jest przestępstwem, jeśli jest związane z zamiarem przekonania do faszyzmu. Trzech sędziów SN odpowiedziało wtedy na pytanie prawne jednego z sądów, że karalne propagowanie faszystowskiego lub innego totalitarnego ustroju państwa - wyrażające się np. w wystawieniu na widok publiczny swastyki, wykonywaniu gestów faszystowskiego pozdrowienia itp. - "oznacza każde zachowanie polegające na publicznym prezentowaniu, w zamiarze przekonania do niego, faszystowskiego lub innego totalitarnego ustroju państwa". Oznacza to, że karze w myśl artykułu 256 kk podlega nie tylko ten, kto publicznie wychwala np. rządy Hitlera, ale także publicznie prezentuje symbole lub gesty faszystowskie, w zamiarze przekonania innych do takiej ideologii. Ta wykładnia formalnie wiązała tylko sąd, który zadał pytanie. Jest jednak wskazówką, którą mogą, choć nie muszą, brać pod uwagę inne sądy w podobnych sprawach - tak stało się m.in. w przypadku delegalizacji ONR z Brzegu.