Trudno wyobrazić sobie lepszą okazję do rehabilitacji po słabym występie z Ukraińcami. Wtorkowy rywal kadry Waldemara Fornalika zajmuje ostatnie miejsce w światowym rankingu. W miniony piątek uległ u siebie Anglii 0-8, a cztery lata temu przegrał z Polską w Kielcach 0-10. W reprezentacji San Marino jest tylko dwóch profesjonalistów, pozostali łączą grę w piłkę z innymi zawodami. W składzie gości są m.in. studenci, księgowi i bankowcy. Fornalik zapewnia jednak, że nie ma mowy o lekceważeniu rywali. - Mobilizacja musi być w każdej sekundzie meczu. Nie można podchodzić do tego, że spotkanie jest już rozstrzygnięte - zastrzegł trener "Biało-czerwonych". Reklama On sam zamierza dokonać kilku zmian w porównaniu z meczem z Ukrainą - nie tylko personalnych. - Będą zmiany przynajmniej na trzech-czterech pozycjach. Biorę także pod uwagę inne ustawienie. Czy chodzi o grę dwójką napastników? Nad tym również myślę - zapewnił Fornalik. W poniedziałek wieczorem jego podopieczni przeprowadzili ostatni trening na Stadionie Narodowym. - Wiemy, czego oczekują od nas kibice. Postaramy się zrobić wszystko, żeby ten mecz był dobry w naszym wykonaniu. Rozmawialiśmy o porażce z Ukrainą w gronie drużyny, to był taki szeroki panel dyskusyjny. Zrobiliśmy rachunek sumienia z tamtego meczu, zresetowaliśmy się. Patrzę z optymizmem w przyszłość. Wiem, że tę drużynę stać na więcej - zapewnił Fornalik. "Biało-czerwoni" w czterech meczach eliminacji mistrzostw świata 2014 zgromadzili pięć punktów. San Marino przegrało wszystkie swoje spotkania (pięć), nie zdobywając bramki. - Zawsze staramy się grać tak, aby przegrać jak najmniejszą różnicą goli. Na koniec meczu je podliczymy i zobaczymy, jak wyszło. Najważniejsze, abyśmy mogli zejść z boiska z podniesionym czołem - przyznał trener San Marino Giampaolo Mazza.