Oznacza to, że kupcy, handlujący na pl. Defilad od ul. Marszałkowskiej, będą musieli zakończyć dotychczasową działalność do końca tego roku. Gdy stolicą rządził Kazimierz Marcinkiewicz, urzędnicy obiecali, że kupcy będą mogli wybudować nowy dom handlowy obok starego. Teraz z tych obietnic się wycofali. Sklepikarze na razie walczą słowami i się odgrażają, chociaż wczoraj dwóch szefów miejskich wydziałów musiało uciekać przed osiłkami wymachującymi kijami bejsbolowymi. Wydaje się jednak, że oficjalny protest przybierze bardziej cywilizowane formy. Wszystko będzie zależało od tego, jak miasto się zachowa. Ta cała sytuacja to oszustwo, na pewno będą protesty - mówią kupcy reporterowi RMF FM. Dla wszystkich niezwiązanych z handlem na Placu Defilad, oszustwem jest istnienie hali tuż przed PKiN, a stoi ona tymczasowo od... dziesięciu lat, a handel w tym miejscu - od lat 90. Miasto chce wreszcie uprzątnąć centrum miasta pod inwestycje. Podobną bitwę stoczy nie pierwszy raz. I znów nie wiadomo, czy sobie poradzi. Słuchaj Faktów RMF.FM