Tak wygląda kamienica w samym centrum miasta. Załamie się pani, ale niech pani wejdzie - mówi kobieta z ostatniego piętra. - Prądu nie ma już tydzień, gniazdko wybuchło w nocy. Pożar był! Gdybym się nie obudziła, to nie wiem, co by było! Zaraz pokażę, które to gniazdko. O, tu. Wisi na drutach. Boimy się, bo iskrzy wszędzie - mówi. - Zgłaszaliśmy to kilka razy, był elektryk, ale powiedział, że on tu nic nie może zrobić, bo cała instalacja jest do wymiany. Ja mam dzieci. Jak one będą skakać z drugiego piętra? Bo my tu myślimy, że będzie tak jak z tamtą kamienicą... - Czuje pani ten zapach? - pyta. - Czuć go w całym budynku. To stęchlizna, grzyb się w ścianach rozrasta. Tu trzeba ciągle osuszać ściany. - Wciąż tępię szczury - mówi kobieta z ostatniego piętra. Ona i starsza pani bronią przed nimi klatkę schodową. - Syn wracał z dyskoteki - opowiada. - A tu szczury piszczą na schodach! Nie ma światła, to chłopak walił z krzykiem w pierwsze lepsze drzwi, żeby go wpuścić. - U sąsiada pies zagryzł szczura w kuchni. W biały dzień - dodaje jej sąsiadka. - Mnie szczur wygryzł pufę. Od kilku lat piszą do PUK-u petycje i listy z prośbą o pomoc. Bezskutecznie. - Był tu jakieś dwa lata temu pan z tego urzędu. Pospisywał, popatrzył i poszedł. Co mamy robić, jak nikt się nami nie interesuje? Ciągle nas odsyłają - mówią. JUSTYNA DUSZYŃSKA